Zdarzenie miało miejsce we wczesnych godzinach rannych. Wówczas to 47- letni wędkarz podobnie, jak pozostali schodził ze swojego stanowiska po pierwszej turze zawodów. W ręku niósł wiadra z zanętą, drobny sprzęt oraz wędkę z włókna węglowego o długości 8 metrów. Wędkę niósł podniesioną do góry i w całości rozłożoną. -Szliśmy tuż przed Nikodemem- relacjonuje jeden ze świadków. – Nagle usłyszeliśmy za plecami głośny, charakterystyczny trzask wyładowania elektrycznego. Nikodem przewrócił się na ziemię i zaklął, że kopnął go prąd. Potem wstał i za chwilę przewrócił się jeszcze raz. Dobiegliśmy do niego, tracił przytomność, ja natychmiast zacząłem go reanimować. Ktoś wezwał pogotowie ratunkowe. Próbowaliśmy z nim rozmawiać, mieliśmy nadzieję, że wszystko się dobrze skończy- wspomina świadek zdarzenia. Przez cały czas do momentu przyjazdu karetki koledzy na zmianę reanimowali 47- letniego wędkarza. Udało im się przywrócić na krótki moment akcję serca. Niestety porażenie prądem było tak silne, że mężczyzna mimo podjętej reanimacji i interwencji lekarza zmarł. – Jeszcze nigdy nie kończyliśmy zawodów w takiej atmosferze- wspomina inny wędkarz. – To trudno opisać reakcje kolegów, był płacz trauma i każdy chyba zadawał sobie to pytanie, czemu do tego doszło, czemu akurat Nikodem? Policja po przybyciu na miejsce oraz prokurator stwierdzili, że do wypadku doszło na skutek dotknięcia wędką przewodu średniego napięcia o sile 15 tysięcy volt. Wiadomo, że nie izolowane przewody elektryczne średniego napięcia biegną tuż nad łowiskiem. W najniższym miejscu na wysokości kilku metrów. Wędki z włókna węglowego są bardzo dobrym przewodnikiem elektrycznym. Dlatego na każdym takim sprzęcie jest ostrzeżenie w kilku językach, by nie używać w pobliżu linii elektrycznych. Takie wypadki z udziałem wędkarzy niestety nie należą do rzadkości. W całym kraju ginie corocznie kilkunastu wędkarzy porażonych prądem lub wyładowaniem podczas burzy. W tej chwili administratorzy łowiska zastanawiają się nad zabezpieczeniem przewodów elektrycznych, by dramat już nigdy nie powtórzył się w przyszłości.
Marek Raczyński
m.raczynski@kurierkurierzurominski.pl
Dodaj komentarz