Wywiad z Burmistrzem Miasta i Gminy Bieżuń Andrzejem Szymańskim

Gmina Bieżuń z 60-procentowym zadłużeniem znalazła się na skraju przepaści. 60% to granica, której przekroczenie wiązałoby się z przepędzeniem na cztery wiatry władz Bieżunia. Burmistrza i radnych zastąpiłby zarząd komisaryczny, który próbowałby ratować finanse miasta. Doszłoby też do nowych wyborów. O bankructwie gminy, o edukacyjnych perypetiach, ale także o sobie opowiada nam Andrzej Szymański Burmistrz Miasta i Gminy Bieżuń.
Pi�tek 20 stycznia 2012. Burmistrz Miasta i Gminy Bie�u� Andrzej Szyma�ski w swoim gabinecie

Wywiad przeprowadził: Adam Ejnik

[b]Adam Ejnik: Panie burmistrzu, lubił pan czytać szkolne lektury?[/b]

Andrzej Szymański: Oczywiście, nawet muszę powiedzieć, że w tym zakresie miałem spore osiągnięcie. Byłem jedyną osobą w swojej klasie w liceum, która przeczytała w całości „Potop”.

[b]Adam Ejnik: Jaki był pana ulubiony bohater literacki?[/b]

Andrzej Szymański: Mały Książę, oczywiście. To ciekawy bohater i książka niezwykle intrygująca z bardzo głębokim podtekstem

[b]Adam Ejnik: Pośród bohaterów szkolnych lektur znajduje się postać, która przypomina mi trochę pana, panie burmistrzu. Człowiek, który musiał dokonać wyboru, mógł podjąć decyzję popularną dla społeczeństwa. Zyskałby poklask. Bądź mniej popularną, ale zgodną z prawem i jego przekonaniami. Był to władca Teb Kreon. Wydaje się, że burmistrz Szymański również będzie musiał podjąć szereg niepopularnych decyzji?[/b]

Andrzej Szymański: To dosyć trafne określenie. Pamiętać jednak należy, że w polityce dylematy są bardzo częste. Czy być popularnym, być układnym, być odbieranym tak, jak sobie tego życzy społeczeństwo. Czy też trzymać się pewnej linii politycznej, która dalekowzrocznie sięga tego, co ma się dziać w danym regionie, czy danym społeczeństwie po latach. Jeżeli chcemy być tylko popularni, zbierać tylko poklask u społeczeństwa, wtedy trudnych decyzji nie podejmiemy nigdy, ponieważ zawsze budzą one kontrowersje. Taka władza mogłaby spokojnie zarządzać tym, co ma. Przy tym unikać wszelkich problemów. A unikanie problemów, nie stawianie im czoła, to jest najzwyczajniejsze w świecie tchórzostwo. Nie wolno unikać problemów, dlatego że unikanie podejmowania trudnych decyzji prowadzi też do sytuacji, w której społeczeństwo przestaje takiej osobie ufać.

Od samego początku zakładałem, że nie będę się liczył z tym, co będzie w następnej kadencji. Że myśl ta nie będzie przysłaniała mi celów, które chcę osiągnąć dla Bieżunia i gminy. Muszę nadać Bieżuniowi pewną linię polityczną nie na trzy, cztery lata, a na dziesięć, piętnaście. W tej chwili gmina jest w trudnej sytuacji finansowej i wszystkie decyzje, które za swojej kadencji podejmę, muszą rzutować na następne kadencje. Ta perspektywa musi być widoczna. Musimy planować rozwój, a takiego nie da się osiągnąć w 2-3 lata, już. Ceną za ten rozwój może być stagnacja tu i teraz. Finanse to jest podstawowa rzecz i musimy je naprawić. To wcale nie znaczy, że nie będziemy wykonywać swoich podstawowych zadań dla mieszkańców.

[b]Adam Ejnik: No właśnie. Finanse to ogromny ból głowy burmistrza Andrzeja Szymańskiego. Gmina Bieżuń – 12 milionów długu. Ogromny dług…[/b]

Andrzej Szymański: Więcej. Grubo ponad 12. Jest to 60-procentowa bariera długu, która nie pozwala, żeby być dalej zadłużanym.

[b]Adam Ejnik: Co gminie grozi z tego powodu?[/b]

Andrzej Szymański: Są przepisy prawa, które mówią, że jeżeli gmina traci płynność finansową, ustanawia się zarząd komisaryczny. Burmistrz i rada przestają funkcjonować. Rządy zaczyna sprawować osoba, która zajmuje się wyprowadzeniem gminy z kryzysu i później zarządzane są nowe wybory.

[b]Adam Ejnik: … Skąd ten dług się wziął?[/b]

Andrzej Szymański: Najłatwiej byłoby powiedzieć, że moi poprzednicy doprowadzili do takiej sytuacji. Nic bardziej mylnego… Należy pamiętać, że wszyscy działali w granicach prawa. Jeżeli były zaciągane kredyty na różnego rodzaju inwestycje, których potrzeb nie kwestionuję, to zgodnie z prawem. Władze realizowały zadania, które społeczeństwu były potrzebne. Jeśli byłyby takie mechanizmy, które zabraniałyby im pobierać kredyty, ponieważ Regionalna Izba Obrachunkowa zabroniłaby tego, wtedy nie doszłoby do takiego zadłużenia. Oni działali w ramach obowiązującego prawa i władza, i rada. Pewnie liczyli wówczas trochę na dotacje unijne. Nie wpłynęły dotacje, więc trzeba było je pokryć z własnej kieszeni. Jeżeli pieniędzy nie było w budżecie, to trzeba było zaciągnąć kredyt. Doprowadziło to do sytuacji, kiedy długi zaczęły lawinowo się mnożyć. No i wreszcie przyszedł ten moment, kiedy trzeba było powiedzieć „stop” inwestycjom. Teraz trzeba unormować budżet, trzeba utrzymać płynność finansową i zacząć oszczędzać. Zresztą podobnie jak w całym państwie rok 2012 ma być rokiem próby. My też będziemy ciąć niektóre wydatki. Ale oczywiście będziemy utrzymywać zobowiązania wobec naszych mieszkańców.

[b]Adam Ejnik: W dalszym ciągu nie mam odpowiedzi na zadane pytanie… Skąd wziął się ten ponaddwunastomilionowy dług? Które inwestycje na niego wpłynęły?[/b]

Andrzej Szymański: Dobrze, wyliczam: termomodernizacje budynków oświatowych, hala sportowa, wodociągi, nadbudowa Urzędu Miasta i Gminy. Wszystkie te inwestycje brane były z kredytów. Dalej, remont szkoły w Sławęcinie. Całe wykonanie tego dworku również było kredytowane. Oczywiście ta inwestycja częściowo była finansowana ze środków unijnych, ale wkład własny powstał z zadłużeń. Mieliśmy też pożyczki z Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska. Były one częściowo umarzane, ale gros trzeba spłacić. Budowa kanalizacji sanitarnej w Bieżuniu… i jeszcze kilka.

[b]Adam Ejnik: … i to daje tę sumę 12 milionów? [/b]

Andrzej Szymański: To daje tę sumę: ponad 12 milionów. Oczywiście w tym czasie, jak się zaciągało te kredyty w budżecie nie było pieniędzy również na bieżące potrzeby. Na przykład na szkołę. Wtedy zaciągano również kredyt na te bieżące potrzeby, na niedobory

[b]Adam Ejnik: Która z wymienionych inwestycji jest inwestycją pana, panie burmistrzu?[/b]

Andrzej Szymański: Żadna z tych inwestycji nie jest moja. Jedyną inwestycją, którą dokończyłem, to inwestycja wodociągów i stacji uzdatniania wody, gdzie wniosek został rozpatrzony pozytywnie i pieniądze wpłynęły dość szybko, dzięki moim staraniom. Pieniądze dostaliśmy pół roku po złożeniu wniosku. Niektóre gminy musza czekać nawet 36 miesięcy…

[b]Adam Ejnik: Dobrze. Gmina zadłużona…[/b]

Andrzej Szymański: Na kolosalne pieniądze.

[b]Adam Ejnik: … na kolosalne pieniądze. Grozi jej bankructwo… Burmistrz stwarza program naprawczy. Zaczyna oszczędności od siebie, chce sprzedać służbowy samochód. Czy to nie na pokaz?[/b]

Andrzej Szymański: Nie… Samochód może byłby i potrzebny, tylko że przy takim samochodzie powinna być osoba za ten samochód odpowiedzialna. Zatrudnienie kierowcy do tego samochodu, to jest zbyteczny luksus dla urzędu, dla gminy…

[b]Adam Ejnik: Dobrze. Co zatem jeszcze będzie składało się na oszczędności gminy?[/b]

Andrzej Szymański: Plan naprawczy ma dwa aspekty. Pierwszy, to może nie cięcie kosztów, a urealnienie możliwości spłaty długu wobec naszych kontrahentów. Urealnienie go do naszych możliwości. Pierwszy punkt planu naprawczego mówi, że należy przeprowadzić restrukturyzację długu. To znaczy, że nie stać nas, żeby w zawartych terminach nasz dług spłacić. Na przykład w roku 2013 mam spłacić 2 mln 300 tysięcy długu. Uważam, że to jest nierealne w stosunku do naszych możliwości, bo my nie mamy takich dochodów, żeby pozwolić sobie na takie spłaty. Doszedłem do wniosku, że możemy tu iść dwutorowo, możemy wynegocjować z bankami takie terminy, które będą realne. Musimy ograniczyć spłatę roczną do takiego limitu, na który gminę stać. Druga możliwość jest taka, jeśli banki nie zgodzą się na taką opcję, ogłoszę przetarg na kredyt konsolidacyjny, który wszystkie długi obejmie i pozwoli nam na spłaty rzędu 600 tysięcy rocznie. To jest suma realna do spłacenia. To jest pierwszy i podstawowy punkt planu naprawczego. Negocjujemy już z największymi naszymi wierzycielami jest to Bank Ochrony Środowiska w Warszawie i Bank Spółdzielczy w Ciechanowie. Negocjacje trwały w ciągu października listopada i grudnia.

Druga rzecz to reorganizacja systemu oświaty, która polegać będzie na stworzeniu Zespołu Placówek Oświatowych składających się z trzech dotychczas oddzielnych jednostek: przedszkola, szkoły podstawowej i gimnazjum.

Chcemy stworzyć taki organizm, w którym będzie swobodny przepływ kadr przez wszystkie trzy placówki oświatowe. Może ktoś sobie pomyśleć, „po co to robić”. Decyzja o powstaniu takiego zespołu szkół może być niepopularna. Zmieni się organizm, a ludzie boją się zmian. Pamiętać jednak należy, że zmiany nie będą duże. Typy szkół pozostaną: będą przedszkola, szkoły podstawowe, gimnazja, ale będą one zarządzane centralnie przez jednego menadżera, który pogodzi sytuacje organizacyjne i kadrowe z korzyścią dla uczniów. Będziemy mieli na przykład taką sytuację, że biolog uczący w gimnazjum przy niżu demograficznym straci potrzebne mu do etatu godziny. Wtedy dyrektor gimnazjum ma poważny problem. Natomiast menadżer ma dużo większe spektrum działania, dając choćby godziny przyrody w szkole podstawowej.

[b]Adam Ejnik: Ale w takim razie skąd mają się wziąć oszczędności dla gminy? Wszelkie oszczędności może tylko przynieść redukcja godzin, redukcja godzin to redukcja etatów. Redukcja etatów, to zwolnienia, a my tu rozmawiamy o dawaniu godzin dodatkowych. Czy reforma placówek oświaty przyniesie jakieś zwolnienia?[/b]

Andrzej Szymański: W tej reformie oszczędności da nam tylko redukcja etatów kierowniczych, która, jestem przekonany nie przyniesie pogorszenia jakości pracy szkoły. Absolutnie nie mówię, że trzech dyrektorów, którzy zatrudnieni są teraz, pracuje źle, ale nie znaczy to, że jakość pracy jednego menadżera będzie gorsza. Liczę nawet, że będzie większa. Rada pedagogiczna nie będzie liczyła wtedy 25 osób, a 75. Na forum takiej rady łatwiej będzie rozwiązywać problemy całego kompleksu oświatowego. Uważam, że powołanie zespołu placówek oświatowych, organizacyjnie spełni moje oczekiwania.

[b]Adam Ejnik: Ale takie rozwiązanie, będę się upierał, nie przyniesie gminie oszczędności…[/b]

Andrzej Szymański: Oszczędności będą wiązały się z urealnieniem systemu zatrudnienia. Będzie można zwiększyć etaty tym ,którzy etatów nie dopełniają. Ktoś z gimnazjum będzie mógł mieć godziny w podstawówce, ktoś z przedszkola na świetlicy i tak dalej, i tak dalej.

Chcę jeszcze jedną rzecz powiedzieć która jest niezwykle ważna, że my od wielu lat płacimy dodatki wyrównawcze. Są to pieniądze dla nauczycieli, którzy nie przepracowują średniej ilości finansowej. Takim nauczycielom wypłaca się na koniec roku pieniądze za godziny, których nie przepracowali. Pieniądze te wynikają z rozporządzenia ministerialnego .

[b]Adam Ejnik: Duże są to pieniądze?[/b]

Andrzej Szymański: Duże. Są to duże pieniądze. W tamtym roku było to 180 tys. zł.

[b]Adam Ejnik: Jakie rozwiązania Pan proponuje?[/b]

Andrzej Szymański: Tutaj są dwie drogi. Możemy dodatek wyrównawczy wypłacać gratisowo, jak to było dotychczas. Czyli nauczyciel nie osiąga średniej finansowej i na koniec roku różnicę trzeba mu wypłacić. Czyli będzie to taka rządowa premia. Mamy też drugie rozwiązanie. Jako organ prowadzący mamy prawo dodawania godzin ponadwymiarowych do szkół. Te godziny ponadwymiarowe mogłyby być rozdzielone nauczycielom, którzy w prognozie, którą mamy już na początku roku szkolnego, mogą nie osiągać tych średnich. W tym wypadku skoro nauczyciel będzie miał godziny ponadwymiarowe, to my zapłacimy za jego pracę, a nie jak w poprzednim wypadku otrzyma gratis. W końcu mamy płacić za pracę, czy robić gratisy?

[b]Adam Ejnik: Ale zaraz… mnie się coś nie zgadza. Jeżeli jest sześciu nauczycieli i każdy z nich ma po 18 godzin, i każdemu z tych nauczycieli dodamy po trzy godziny, to jeden nie będzie miał pracy, bo dla niego tych godzin najzwyczajniej w świecie zabraknie…[/b]

Andrzej Szymański: To jest logiczne, co pan mówi. Jeżeli będzie 6 nauczycieli, którzy będą pracować na pełnym etacie (powiedzmy są to nauczyciele mianowani), to powinni oni otrzymywać około 4 000 zł. Taka jest średnia i, powiedzmy, oni ze swojego etatu tego nie otrzymują. Każdemu z nich trzeba wtedy dopłacić powiedzmy po 200- 300 zł, żeby tę średnią uzyskali. Są to pieniądze, które są podarowane. Jeżeli ja każdemu z tych nauczycieli dołożę powiedzmy trzy godziny, to on mi wypracują te 200 zł i nie straci pracy nauczyciel. Oczywiście jest taka możliwość, o jakiej pan mówi. Można by godziny znaleźć bardzo łatwo. Zabrać jednemu nauczycielowi cały etat, zwolnić go z pracy i te godziny jego porozdzielać wszystkim nauczycielom. Ale to nie jest wyjście z sytuacji, bo wtedy stracimy nauczyciela.

[b]Adam Ejnik: Czyli zmiany te w kasie gminy nic nie poprawią? [/b]

Andrzej Szymański: Niestety. Ale będziemy mieli świadomość, że płacimy za coś, co jest realnie wykonywane.

[b]Adam Ejnik: Skoro jesteśmy w obszarze edukacji. Muszę zapytać o rzecz bardzo ważną. Czy szkoła w Sadłowie przetrwa ten ciężki okres? Czy nie zostanie zamknięta?[/b]

Andrzej Szymański: Nic nie zrobimy wbrew woli mieszkańców. Żyjemy w systemie demokratycznym. Z mojej strony nie będzie autorytatywnych deklaracji, że szkoła w Sadłowie zostanie zamknięta. Szkoła kosztuje gminę 600 tysięcy złotych rocznie i to jest ponad nasze siły. Utrzymywanie szkoły to jest pogrążanie się w kolejnych długach. I w tym wypadku nie podważam kompetencji szkoły ani nauczycieli w niej uczących. Szkoła w Sadłowie pod tym względem funkcjonuje dobrze. Mało tego, szkoła ta oddziałuje na środowisko. Jest elementem kulturotwórczym. O tym wiem. Ja spotkam się ze społecznością Sadłowa i jeżeli wspólnie znajdziemy możliwość rozwiązania tego problemu i poszukamy źródeł finansowania szkoły prócz budżetu gminy, prócz subwencji, to nie będzie tematu likwidacji szkoły.

[b]Adam Ejnik: Ma pan, panie burmistrzu, jakąś wizję rozwiązania tego problemu?[/b]

Andrzej Szymański: Jeżeli dojdziemy do porozumienia. Mieszkańcy, ja, rada (jest przecież komisja oświatowa w radzie, która też pewnie włączy się konstruktywnie do dyskusji), nauczyciele i związki zawodowe, to myślę, że wspólnie znajdziemy jakieś rozwiązanie. Mógłby to być okres przejściowy, powiedzmy robimy tam klasy 1-3 z przedszkolem na razie, staramy się nauczycielom z Sadłowa zabezpieczyć byt w szkole w Bieżuniu i tym podobne…

[b]Adam Ejnik: Nie da się jednak ukryć, że większość kosztów utrzymania szkoły są to zarobki nauczycieli. Jeżeli gmina chce zaoszczędzić, to jednak ci nauczyciele muszą się znaleźć na bruku. Jeśli władze chciałyby przenieść nauczycieli w komplecie ze szkoły w Sadłowie do innych szkół gminnych, to tak naprawdę nic gmina nie zaoszczędzi. Więc po co zamykać szkołę?[/b]

Andrzej Szymański: Dotknął pan tutaj bardzo poważnego problemu. Niestety, nie mogę powiedzieć, że wszystkim nauczycielom zabezpieczę pracę. Tego się nie da. Nie mogę tak mówić, bo byłbym kłamcą. Być może część tych nauczyciel znajdzie pracę dalej, ale część tej pracy nie znajdzie. Bo, nie oszukujmy się, my nie mamy miejsc pracy dla nauczycieli. Jest nadzatrudnienie. Mamy coraz mniej dzieci i młodzieży do nauczania. To, co pan powiedział, że część nauczycieli będzie się musiała znaleźć na bruku, może się zdarzyć. Pamiętajmy jednak, że ja nie zakładam a priori, że zamykamy szkołę i to jest przesądzone. Ale z drugiej strony nie wiem, czy mieszkańcy Sadłowa zgodzą się, żeby utrzymać tę szkołę, bo wiadomo, wtedy środki na inwestycje w Sadłowie będą mniejsze. Czy mieszkańcy Sadłowa się na to zgodzą? Przecież wśród nich są też tacy, którzy nie mają dzieci w szkole. Pamiętajmy, w tym wypadku nie znajdziemy złotego środka. Nie ma go, ponieważ interesy nauczycieli, rodziców, dzieci i organu prowadzącego będą sprzeczne. Ale można znaleźć taki środek, który pozwoli na załagodzenie skutków całej sytuacji. I rada, i nauczyciele, i organ, i rodzice muszą z czegoś zrezygnować, żeby dojść do porozumienia. Myślałem nad tą sytuacją z Sadłowa i wielu małych szkół. Uważam, że nasze państwo zaniedbało małe szkoły. Kilka lat temu uczestniczyłem w spotkaniu z minister Hall i ona powiedziała, że będzie pomoc państwa, jeżeli chodzi o utrzymywanie małych szkół. To było kłamstwo. Ta pomoc państwa jest tak naprawdę żadna. Szkoda tych szkół. Przecież szkoła w Sadłowie istnieje od 1905 roku. I być może teraz przestanie istnieć.

[b]Adam Ejnik: Zapisze się pan w historii jako burmistrz, który zlikwidował szkołę…[/b]

Andrzej Szymański: Na samym początku powiedziałem, że moje plany są dalekosiężne. Dalej sięgają niż moja kadencja. Ja nie muszę podejmować tylko popularne decyzje. Decyzje muszą być przede wszystkim racjonalne. Ale podkreślam jeszcze raz, jeżeli nie będzie woli mieszkańców, jeżeli nie będziemy mieli przynajmniej takiego 50-procentowego zrozumienia, to szkoły nie zlikwidujemy.

[b]Adam Ejnik: Inne oszczędności…[/b]

Andrzej Szymański: Dalej: uszczelnienie systemu podatkowego. Weryfikacja naszych podatników dotycząca w szczególności podatków od nieruchomości, podatków od prowadzenia działalności gospodarczej. Takiej weryfikacji dawno nie było, a przez ten czas zakłady różnego rodzaju bardzo się rozwinęły, a podatki pozostały na tym samym poziomie. Niestety, nie będziemy też umarzać ani podatków, ani odsetek. Wyszczególniłem sytuacje, w których będę mógł to robić – będą to nieszczęśliwe wypadki, klęski żywiołowe i sytuacje trudne np. choroba, która by uniemożliwiała osobie prowadzącej działalność gospodarczą zapłacenie podatku. W tej sferze gospodarczej chcę postawić na jeszcze jedno działanie. Prorozwojowe. Umożliwiające przyszłym kontrahentom prowadzenie inwestycji. I to po restrukturyzacji długu jest dla mnie najważniejsze w Programie Naprawczym. Jest to stworzenie specjalnych stref ekonomicznych do inwestycji. W tych strefach podatek będzie obniżony. Gdyby udało się to zrobić, a są logiczne przesłanki, że się uda, to wtedy wydzielę teren 6-7 hektarowy, który będzie terenem pod inwestycje. W ten sposób chciałbym pozyskać nowe podatki.

[b]Adam Ejnik: I przyciągnąć inwestorów?[/b]

Andrzej Szymański: … niekoniecznie. Przecież nie musiałyby być to osoby z zewnątrz. Mamy i u nas poważnych inwestorów, którzy, gdyby dostali realną propozycję zwolnienia przez powiedzmy trzy lata z podatków za prowadzenie tego typu działalności, rozwinęliby się i gospodarkę naszego [b]regionu.

Adam Ejnik: I to miałaby być oszczędność?[/b]

Andrzej Szymański: Tak. Działania takie pozornie wydają się nie być oszczędnością. Ale w zakładzie takim będą pracować ludzie, którzy wygenerują dochód, a jest to szansa prorozwojowa.

Przy okazji tworzenia programu naprawczego zweryfikowaliśmy całe mienie gminy. Mienie potrzebne i niepotrzebne w sensie utrzymywania go. Zatem będziemy wystawiali na przetargi niektóre tereny. Są to niewielkie działki w Bieżuniu i poza Bieżuniem, z których gmina nie korzysta i nie korzysta nikt. Będzie to jednorazowy dochód, ale możemy go wykorzystać na inwestycje w tej miejscowości, z której dochód pochodzi.

To wszystko w Programie Naprawczym musiało się pojawić. Bez tego programu naprawczego tak naprawdę zasadność funkcjonowania naszego samorządu jest żadna. Proces naprawiania gminy jest długotrwały i w ciągu roku nie uda się tego zrobić. Ale w ciągu trzech, czterech lat powinny być widoczne efekty tego planu.

[b]Adam Ejnik: Burmistrz to postać historyczna. Zapisuje się w historii swojego miasta. Co pan chce zrobić dla Bieżunia podczas swojego urzędowania na tym stanowisku?[/b]

Andrzej Szymański: Inwestycje ograniczymy do tych najbardziej pilnych. Są to: budowa mostu w Myślinie. Właściwie remont, ale taki jak budowa. Jest to inwestycja niezbędna, ponieważ mieszkańcy Myślina, Kocewa, Dąbrówek, Dźwierzna, Stanisławowa jeżdżą tamtędy. Utrzymamy też fundusz sołecki. Być może pojawi się inwestycja związana z targowicą. Złożyliśmy w zeszłym roku projekt modernizacji targowicy, który będzie współfinansowany ze środków unijnych. Inwestycję chcemy wyetapować na trzy lata po to, żeby nie pojawiały się kolejne długi. Będzie to poważna przebudowa, bo polegać będzie na odwodnieniu całego terenu i wykostkowanie go. Pojawią się wiaty, przejazdy, z oświetlenie z budkami i tak dalej, i tak dalej. Mam nieoficjalne sygnały, że nasz wniosek został uznany. Przygotowujemy też inwestycję, która by się nazywała „sprzedaż gruntu pod zabudowę wielomieszkaniową”. Będzie to blok obok targowicy. Ta budowa wydaje mi się potrzebna, ponieważ, po pierwsze, przyciągnie ludzi do Bieżunia, a po drugie, da też możliwość mniej zamożnym osobom zakupu własnego kąta. Jeżeli chodzi o moją wizje inwestycji w gminie, to jest ich bardzo dużo, ale patrzę bardzo realnie nasze możliwości

[b]Adam Ejnik: W 2050 roku wyjdzie któryś kolejny numer Zeszytów Bieżuńskich. Czytelnik na jednej z kart zobaczy hasło burmistrz Bieżunia Andrzej Szymański. Co chciałby pan, żeby ten czytelnik o panu pomyślał?[/b]

Andrzej Szymański: Chciałbym żeby pomyślał tak: miał człowiek dość duży dylemat, ale uporządkował finanse gminy i wyprowadził gminę na drogę rozwoju. Chciałbym, żeby taka ocena się pojawiła. Myślę, że robię wszystko w tym kierunku, żeby tak było, ale muszę też dodać, że nie wszystko ode mnie zależy.

[b]Adam Ejnik: Warto było? W ponadrocznej perspektywie, jak pan ocenia swoja decyzję, żeby stanąć do wyborów. Świetna, spokojna posada dyrektora, czas dla rodziny, a teraz wieczny ból głowy[/b]

Andrzej Szymański: Zawsze jest Warto pracować na rzecz innych. Bez względu na efekt tej pracy. Nie mam sobie nic do zarzucenia, jeśli chodzi o moje starania wobec mieszkańców, nie było ani jednej sytuacji, że ktokolwiek by do mnie nie przyszedł i nie zostałby przyjęty. Mały problem, duży problem… z każdym porozmawiałem i staraliśmy się go rozwiązać. Ja spełniam się w tej pracy, bo lubię pracować z ludźmi. Wyzwania, pomaganie innym mocno mnie motywują do pracy. Lubię to robić. Oczywiście może jeśli ktoś miałby słabszy charakter, zrezygnowałby z tej funkcji, ale przecież nie byłoby to fair wobec tych, którzy na mnie głosowali.

[img]https://[/img]

Dodaj komentarz

Kliknij by dodać komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.