Informacje

BEZ ZBĘDNEGO ENTUZJAZMU

W rezultacie Rada Miejska wprowadziła środki do budżetu. Czy sala powstanie? Będzie to trudne. Chyba, że uda się zdobyć kolejne (konkretne) dofinansowanie
FOT.PIXABAY

To już drugi raz, kiedy radnym miejskim przedłożono do głosowania projekt zmian w budżecie, zawierający przyjęcie przyznanej 600-tysięcznej dotacji na budowę sali gimnastycznej w szkole w Chamsku. Środki pochodzą z programu dla miejscowości popegeerowskich. Koszt budowy sali gimnastycznej przy szkole w Chamsku, gdzie uczęszcza blisko setka dzieci, wstępnie oszacowano na 1,5 mln złotych. O tyle wnioskował urząd. Dotacja wynosi 600 tys. zł.

Pisaliśmy o tym dwa miesiące temu, kiedy podczas sesji nadzwyczajnej środki miały zostać wprowadzone. Ta kwota dotacji 600 tys. zł na budowę sali gimnastycznej w Chamsku wywołała sporo emocji. Burmistrz liczyła, że zostanie wprowadzona do budżetu, tym bardziej, że środki już w maju wpłynęły na gminne konto. Pieniądze jednak pobudziły radnych do dyskusji. Rozgorzała wówczas długa dyskusja. Zaczął radny Andrzej Supko, który zauważył, że gmina mogła dostać 5 mln, zł, złożyła wniosek na kanalizację dla Chamska (na 3,5 mln zł) i salę (na 1,5 mln zł). Jak podkreślił, nie było jeszcze takiej sytuacji, by wpłynęła jakakolwiek dotacja – bez projektu, bez zabezpieczenia środków własnych. – Dostajemy 600 tys., mimo że miało być 5 mln, a reszta na zasadzie „róbta co chceta”. Macie się cieszyć, że macie 600 tys. zł, a że 900 brakuje, to na tę chwilę, bo samo wykonanie ostateczne może wynieść 2 mln. Mam osobiście taki zgrzyt. Przyjęliśmy te 600 tys. zł i co dalej? Cieszyć się, no nie ma z czego. Smucić też nie za bardzo, bo dostaliśmy – zauważył wtedy Supko.

Burmistrz Aneta Goliat podczas tej czerwcowej sesji mówiła, że może można by obniżyć koszty budowy, np. poprzez korzystanie z sanitariatów szkolnych. Z czegoś zrezygnować. Podawała, że może inwestycja wyniosłaby wówczas 1,2 mln zł. Powtórzyła tę informację również w innych mediach.

Teraz temat wrócił. Podczas wspólnego posiedzenia komisji 10 września radnym znów przedłożono propozycję wprowadzenia dotacji do budżetu. Przewodnicząca Rady Miejskiej Barbara Michalska znów spytała, skąd wzięła się kwota 1,5 mln zł, podawana w dokumentach. – Czy jest jakiś kosztorys? – pytała.

Jak tłumaczył kierownik wydziału budownictwa Wojciech Gowin, wartość 1,5 mln zł wzięła się stąd, że kiedy składano wniosek, można było zgłosić takie inwestycje, które nie przekroczą 5 mln zł. Zgłoszono więc kanalizację sanitarną dla Chamska za 3,5 mln zł i salę za 1,5 mln zł.

– Na tę chwilę nie mamy jakiejś ani konkretnej wyceny, ani pewnych danych do tego konkretnego obiektu. Posługuję się danymi, które są ogólnie dostępne – mówił Gowin. W toku swojej wypowiedzi nagle poinformował, że kwota może być całkiem inna. – Czy da się zrobić za 1,5 mln nie wiem? Szacujemy to w tych granicach, że do 3 milionów kwota może wynieść, bo jeżeli powierzchnia zabudowy użytkowa jest ok. 541 metrów, jak pomnożyliśmy przez 3200 wychodzi około 1,8 mln – mówił razem z burmistrz.

Zdaniem Michalskiej oznacza to, że na dziś urząd nie jest jednak w stanie powiedzieć, ile inwestycja będzie realnie kosztowała. Przypomniała, że burmistrz opowiadała na poprzednich sesjach i komisji, że można będzie zaoszczędzić do 1,2 mln zł. – Bo zaoszczędzimy na sanitariatach, bo będzie można korzystać ze szkoły. Czy to będzie 1,8, czy 3 czy 5 mln? – wspominała tamte dyskusje Barbara Michalska.

– To jest wiata, którą trzeba wykonać, znaczy budynek – wtrącił się znów Gowin. Wrócił do pomysłu hali namiotowej, przedstawionej na jednej z komisji przez radnego Andrzeja Staronia. – Taki obiekt nie będzie spełniał wymogów przeciwpożarowych, pod względem szczelności i izolacyjności cieplnej, jedynie będzie stanowił obiekt i będzie funkcjonował jako obiekt namiotowy – powiedział kierownik wydziału budownictwa, czym nieco zdziwił radnego Staronia, Pytał on urzędnika, czy przy innych szkołach, gdzie takie obiekty funkcjonują, spełniają takie wymogi, m.in. przeciwpożarowe. – To jak są dopuszczone do użytku? – pytał radny. Dziwił się też wyliczeniom urzędników i burmistrz. – Liczenie tego po niskich kosztach za metr budowy, gdzie się nie uwzględnia wszystkich przyłączy, instalacji itd. jest opowiadaniem bajek, bo to nie będzie funkcjonowało bez ogrzewania, ani hala namiotowa, ani budynek murowany. Wszystko wymaga ogrzewania, w związku z tym mówienie o tym, że możemy to zrobić taniej, od 1,2 mln do 3 mln to ta kwota jest 1,5 razy większa. Musimy mieć świadomość, na co się decydujemy – podkreślił Andrzej Staroń. Dodał, że wszyscy liczyli na większe dofinansowanie, tymczasem przyszło tylko 600 tys. zł, przy wniosku na 1,5 mln. zł, który teraz – jak się okazuje – może kosztować nawet 3 mln zł.

Wniosek, jak pisaliśmy, składano w lutym. – Ponad pół roku minęło. Sami widzimy, jak bardzo się zmieniły ceny materiałów budowlanych, koszty robocizny. Mamy chyba wszyscy świadomość tego, że Polski Ład, który zacznie funkcjonować za chwilę spowoduje to, że ta robocizna będzie jeszcze droższa, bo wzrosną koszty dla pracodawcy – podkreślił Andrzej Staroń. Zwrócił uwagę, na drożejące materiały budowlane. – Mówienie o tym, że te 1,5 mln z lutego jest tą samą wartością jest nie do końca rzetelną informacją – skomentował.

– Ja się obawiam, jak w przypadku traktora. Myślimy o 100 tysiącach, wychodzi 250. Tu myślimy 1,5 mln, się okaże więcej. Trzeba sobie zadać pytanie, czy nas na to stać – wtrącił się radny Waldemar Bukowski.

Radny Andrzej Staroń zwrócił uwagę na porównanie dotacji 600 tys. zł do dotacji przyznanej na przebudowę 3 przejść dla pieszych, wyliczonych na jakieś 700 tys. – Budowanie budynku murowanego jest w mojej ocenie bardziej kosztowne, niż przebudowa skrzyżowania. Też pan wspomniał, że jakieś szatnie się dobuduje. Nie jakieś szatnie. Jeśli jest określony obiekt o określonych parametrach i szatnie mają być przeznaczone do użytkowania, muszą spełniać wymagania sanitarne pod każdym względem, powierzchniowym też. Więc to nie będą jakieś szatnie, bo może się okazać, że szatnia determinuje ilość osób, które mogą korzystać z sali – skomentował Staroń. Radny stwierdził, że od ostatniej rozmowy minęło sporo czasu, a wciąż urząd znajduje się w tym samym miejscu i znów dyskusje są w fazie „gdybania”.

– Kwota i wydatek będzie wtedy, panie radny, rzeczywisty jak będziemy przede wszystkim mieli kosztorys i projekt, dzisiaj go nie mamy i jak będziemy po przetargu – podkreśliła burmistrz Aneta Goliat.

Radny Andrzej Staroń podkreślił, że nie jest przeciwny pomysłowi budowy sali i poprawy warunków do ćwiczeń tamtejszych uczniów, ale nie podoba mu się montaż finansowy. – Nasze oczekiwanie było na poziomie innym dofinansowania – zauważył.

– Jeżeli ktokolwiek coś budował, wie, że 3 mln to, uważam, taka dolna granica – skomentował radny Andrzej Supko. Dodał, że dzieci powinny mieć dobre warunki do nauki i ćwiczeń.

– Zdajmy sobie sprawę na co nas stać i czy stać. Problem nie polega na tym, czy my chcemy pobudować, bo lepiej pobudować namiot. (…) My mieliśmy część tego finansować, a wychodzi że my cząsteczkę pieniędzy dostaniemy. Tu jest problem. Zostały zgłoszone różne wnioski do Polskiego Ładu, jeżeli otrzymamy tam finansowanie tych, pomysłów, to zastanówcie się, skąd pieniądze. Sztuka nie polega na tym, że postawimy mury i co, będą stały? – znów podkreślił radny Andrzej Staroń.

Radny Tomasz Budzich poinformował, że dziś sala zrobiona z dwóch pomieszczeń została znów zamieniona na dwie klasy, a dzieci ćwiczą na tartanie lub na świeżym powietrzu, a w razie deszczu na holu w szkole. Pytał, czy można zacząć przygotowywać projekt sali, a o dofinansowanie starać się gdzieś indziej. Projekt może kosztować ok. 30 tys. zł. – Bo nie wiemy o czym rozmawiamy – stwierdził.

Przewodnicząca rady Barbara Michalska wspomniała, że w wypowiedzi dla TVP 3 padła informacja, że budowa może trwać nawet 5 lat. Odczytała wypowiedzi, jakie wówczas padły. – Mamy małą salkę gimnastyczną przerobioną z klas, z bardzo słabym wyposażeniem sportowym. Oczywiście nie są to boiska pełnowymiarowe, czyli żadna dyscyplina zespołowa nie może być tutaj realizowana tak, jak mówi o tym podstawa programowa – zauważyła dyrektor Szkoły Podstawowej w Chamsku Marzena Kąpińska. Koszt sali może być jednak większy od zakładanego, bo nie ma jeszcze gotowego projektu. – W momencie, kiedy rozpoczniemy taką budowę, trwać ona może do trzech, pięciu lat. W związku z tym wykorzystując te środki w postaci 600 tysięcy złotych, na pewno jest to jakiś początek czegoś dobrego – przyznał kierownik Wydziału Budownictwa Urzędu Gminy i Miasta Żuromin Wojciech Gowin.

Michalska przypomniała, że na jednej z komisji padła informacja, że o tym, że w szkole, w której pojawiały się klasy 7 i 8 po likwidacji gimnazjów, brakuje zwykłych pomieszczeń lekcyjnych i można by zaadaptować poddasze na jakieś pomieszczenia do nauki albo inne, uwalniając pomieszczenia na parterze, żeby dzieci miały lepsze warunki podczas innych lekcji.

Na ważną kwestię zwrócił uwagę radny Leszek Łuczkiewicz. – Czy za 10 lat szkoły będą na wsi? Czy nie zostaną tylko dwie szkoły w Żurominie? – spytał retorycznie.

– Ale sala gimnastyczna zostanie i będą mogli wszyscy mieszkańcy korzystać – wtrąciła Aneta Goliat.

Radny Staroń przypomniał, że pracuje w szkole, gdzie jest ponad 500 uczniów i jakoś na lekcjach w-f wszyscy dają radę, choć sali wielkiej nie ma.

– Wiele rzeczy jest, wiele potrzeb, ja je też widzę, też chciałbym, żeby się te rzeczy zmieniały. Przebudowa ul. Lenartowicza, o której wspominam do znudzenia, nawet raz nie pojechał samochód w ramach remontów cząstkowych żeby załatać te dziury, które są. Ulica Lidzbarska. Są takie miejsca, gdzie można zęby wybić na rowerze – powiedział Staroń.

– Przy okazji rozmowy o takiej dużej inwestycji, jak budowa sali gimnastycznej przeszliśmy do łatania dziur. To mówi, na co nas stać – spuentował długą dyskusję radny Zbigniew Sochocki.

Andrzej Staroń zaś powiedział, żeby nie przekazywać mieszkańcom informacji, że radni są tacy przeciwni takim czy innym inwestycjom. – Bo my musimy widzieć, czy nas stać. Nie chcemy obiecywać ludziom rzeczy, na które nas nie stać. Musimy patrzeć na to realnie – zakończył Staroń. Dodał, że radni na pewno poprą inwestycję, gdzie dotacja będzie większa, a nie gdzie wynosi 1/5 kosztów.

– Mieliśmy przeznaczyć ileś pieniędzy na projekty, które mają czekać właśnie na możliwość złożenia w razie ogłoszenia programów. Nie róbmy drobnych inwestycji, zróbmy projekty – stwierdził Łuczkiewicz.

A radny Supko powiedział na koniec: – Ja się obawiam, żeby się nie okazało, że na ten rok załącznik inwestycyjny 400 tys. nie okazał się optymistyczny na przyszły rok. Bo finansowanie inwestycji z kredytu jest dobre na krótką metę. Co się stało w Bieżuniu?

Agnieszka Orkwiszewska

   

komentarz

Kliknij by dodać komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.