Informacje

CZYTELNICY WRÓCILI MIĘDZY PÓŁKI

Od połowy lipca czytelnicy mogą sami wybierać książki w Powiatowo-Miejskiej Bibliotece Publicznej w Żurominie. Sami. A jest w czym wybierać. Na ten moment czekały zarówno bibliotekarki, jak i sami czytelnicy.
Czytelnicy wrócili i mogą sami wybierać książki, ale i tak bibliotekarz podpowiada, co warto przeczytać

– W końcu są czytelnicy między półkami – mówi Aleksandra Pesta z wypożyczalni dla dorosłych żuromińskiej biblioteki. A w placówce jest co wypożyczać, bo pracownice wraz z dyrektorką na bieżąco śledzą nowości wydawnicze, a te w miarę szybko pojawiają się na bibliotecznych półkach przy Warszawskiej 4. Joanna Rakoczy podkreśla, że często bierze udział w spotkaniach online na temat nowości wydawniczych, jakie pojawiają się na półkach. Dzięki temu te szybko pojawiają się w Żurominie, na czym korzystają czytelnicy. A ci, jak mówi dyrektor placówki, są wymagający. – Zawsze musiałam tam jechać, była cała wyprawa do Warszawy, Teraz te spotkania są online, świetna sprawa – ocenia dyrektor PMBP.

– Czytam dużo, choć ostatnio byłam trochę na wakacjach nad morzem, to w górach, trochę się wybiłam z rytmu, nie było czasu na czytanie, ale znów zaczynam wracać do swojej ulubionej pasji – mówi pani Barbara Twarogowska z Raczyn, którą spotkaliśmy akurat w wypożyczalni. Wychodziła uśmiechnięta z torbą pełną książek.

– Ludzie się bardzo cieszą, że mogą przychodzić, bardzo – podkreśla Aleksandra Pesta. – I dostać ulubione książki – dodaje Twarogowska.

– Ale czytelnicy odzwyczaili się od samodzielnego szukania książek – podkreśla Pesta. Jak pisaliśmy, przez długi czas biblioteka oferowała wypożyczanie książek, które podawał odwiedzającym bibliotekarz. Procedury takie nakazano w związku z pandemią. – Biblioteka żyła, ale były obostrzenia, musieliśmy się do tego dostosować. Przez krótkie okresy była placówka zamknięta, ale potem już realizowaliśmy podstawowe zadania, promocję czytelnictwa – tłumaczy Joanna Rakoczy. Placówka była otwarta, ale czytelnik mógł wejść tylko do holu, dalej za pleksą była już strefa zamknięta. To bibliotekarz sugerował, podpowiadał, co można przeczytać, co jest fajnego, co właśnie zakupiono albo co sam przeczytał i okazało się wciągające. Po skontrum w lipcu czytelnicy wrócili między regały.

A jeśli nie można czegoś dostać w wersji tradycyjnej, zawsze można to zdobyć w wersji elektronicznej. Placówka, jak pisaliśmy, udostępnia czytelnikom kody do cyfrowych zasobów Legimi. Zaczynała od 5 kodów miesięcznie, dziś ma do dyspozycji 25. Wszystkie są udostępniane czytelnikom, którzy na wypożyczonych czytnikach albo na prywatnych czytają książki.

– Pani Ola, jak ktoś przyjdzie, ma przy sobie czytnik i zawsze pokaże, jak to wygląda – mówi Joanna Rakoczy. Pani Aleksandra sama do niedawna używała czytnika bibliotecznego, ale tak się wciągnęła, że zażyczyła sobie na urodziny taki właśnie sprzęt w prezencie od dzieci. Od lutego ma swój i mówi, że skoro ona, tradycjonalistka, która zawsze wybierała książki papierowe umiała się przestawić na te elektroniczne, to inni też mogą. Jak podkreśla, taką książkę, a właściwie czytnik łatwo wszędzie zabrać. A Legimi oferuje naprawdę ogromny wachlarz pozycji, dla każdego czytelnika. – Jest wiele nowości, jest wiele zapowiedzi, można naprawdę znaleźć co się chce – mówi Rakoczy.

– Czytnik jest świetny dla podróżujących – mówi Joanna Rakoczy. Placówka ma ich 7 i wszystkie są ciągle w użyczeniu. Biblioteka zaczynała od 80 audiobooków, dziś ma znacznie więcej. Kupowane są z różnych środków.

– Czytnik pokazuje, ile przeczytaliśmy książek, ile słów. Mam jeszcze 16 dni abonamentu. Mogę czytać, ile chcę – mówi Ola Pesta. Jak tłumaczy, od lutego przeczytała ponad 60 książek.

Joanna Rakoczy mówi, że często bibliotekarki zachęcają do czytania czegoś, co z pozoru może nie być w kręgu zainteresowania danej osoby. – Zachęcamy, żeby szukać. A nuż coś się spodoba. Dziś lubię romanse, jutro kryminały albo coś z literatury faktu – mówi szefowa placówki.

Audiobooki są coraz bardziej popularne. – Mamy kilku czytelników niedowidzących, więc dla nich to świetna sprawa – mówi Joanna Rakoczy.

Jak tłumaczy Joanna Rakoczy, na zakup nowych książek w tym roku biblioteka musi wydać prawie 30 tys. zł. Ma czas do listopada. I stara się kupować je w miarę systematycznie, żeby były różnorodne książki, bo jedne nowości wychodzą w lutym, inne we wrześniu. – Wszystkiego się nie kupi – mówi dyrektor PMBP. Trzeba więc szukać, konsultować, czytać recenzje i wybrać najlepsze dla czytelników pozycje książkowe. Trochę grosza zostaje na zakupy przed Bożym Narodzeniem, bo wtedy też wychodzą fajne tytuły. – Sukcesywnie kupujemy książki – mówi.

Dotacja zależy od zamożności gminy, w przypadku Bieżunia i Żuromina wkład własny musi wynieść 65%, pozostałe gminy mają wkład własny na poziomie 50%. – A skoro teraz skupiamy się na podstawowych zadaniach, wypożyczaniu książek, to im ich więcej, tym lepiej – wyjaśnia Rakoczy. Jak tłumaczy, biblioteka nie może być ani muzeum, ani archiwum, musi wciąż uzupełniać księgozbiór o nowości, oczywiście dbając o klasykę czy lektury. – Ludzie przychodzą i pytają przede wszystkim o nowości – dodaje.

Dyrektor przyznaje, że brakuje jej tej formy działalności, jaka była przed pandemią – spotkań, warsztatów, wieczorków literackich. Na razie tego nie ma i nie wiadomo, czy próbować coś planować, czy nie, bo nie wiadomo, co przyniesie jesień. – W większości nie organizujemy imprez, które były robione, pieniądze nam zostają, przeznaczamy na coś innego równie potrzebnego – tłumaczy Joanna Rakoczy. – Brakuje nam spotkań, wszystkim nam brakuje. Codziennie coś się przygotowywało. Pełno było wszystkiego, czytelników, dzieci, spotkań – mówi.

AO

Dodaj komentarz

Kliknij by dodać komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.