Galerie Wydarzenia

JUBILEUSZ ORAZ LEKCJA HISTORII

50-lecie żuromińskiego kina „TON” było wspaniałą lekcją historii. Honorowym gościem jubileuszu był pierwszy kierownik kina Sylwester Mikiel, który skradł całe show. W humorystyczny sposób opowiadał ciekawe anegdoty o placówce.

W minioną niedzielę (17 października) w Żuromińskim Centrum Kultury odbył się jubileusz 50-lecia żuromińskiego kina „TON”. Data jubileuszu jest umowna, ponieważ kino w Żurominie funkcjonowało o wiele wcześniej, jednak dopiero w lipcu 1971 roku otwarto nowo wybudowany budynek, który na tamte lata był bardzo nowoczesny. Pretekstem do zorganizowania tej uroczystości był niedawno zakończony remont placówki. W sali kinowej wymieniono sufit. Dotychczas był on pokryty eternitem. Teraz w tym miejscu pojawiły się specjalne, kompozytowe panele wraz z nowym oświetleniem. W sali zamontowano również klimatyzatory.

W uroczystości wzięli udział między innymi poseł Anna Cicholska, przewodnicząca Rady Miejskiej Barbara Michalska, burmistrz Aneta Goliat oraz gość honorowy, pierwszy kierownik kina Sylwester Mikiel.

Wszystkich zebranych powitał gospodarz, dyrektor Żuromińskiego Centrum Kultury Janusz Kuklewicz.

– To kino jest budowane małymi kroczkami od 2017 roku- mówił dyrektor. Kuklewicz podkreślał, że od kiedy rozpoczął pracę na stanowisku dyrektora (w 2016 roku) stara się modernizować placówkę. Dodał, że dzięki współpracy i pomocy poseł Anny Cicholskiej udaje się pozyskiwać dofinansowania, dziękował też, że do każdej pozyskanej złotówki Rada Miejska dokłada drugą.

– Doszliśmy dzisiaj do tego, że mamy oświetloną, klimatyzowaną salę- mówił dyrektor ŻCK. – Mamy w planie jeszcze remont sceny i wymianę nagłośnienia- dodał.

– Cieszę się bardzo, że mogę tu z państwem być (…) ja z wielką determinacją walczę o takie małe ośrodki kultury- rozpoczęła swoje wystąpienie poseł Anna Cicholska. Parlamentarzystka podkreślała, że małe ośrodki kultury odgrywają ważną rolę w małych społecznościach. Jak zauważyła fajnie jest raz na jakiś czas pojechać do teatru czy kina w dużym mieście, ale ważne jest również, że mamy takie ośrodki na miejscu. Dodała, że jej pukanie do drzwi w ministerstwach nic by nie dało, gdyby nie to, że wnioski składane przez żuromiński samorząd są bardzo dobre i kwalifikują się do dofinansowań.

– Ze swojej strony służę radą i pomocą, ze wszech miar wspieram to miasto i powiat (…) twórzmy kulturę w tych małych ojczyznach- mówiła poseł Cicholska.

Z kolei przewodnicząca Rady Miejskiej Barbara Michalska dziękowała za zaangażowanie i pracę wszystkim pracownikom ŻCK, zarówno tym obecnym, jaki i emerytowanym oraz tym, którzy już od nas odeszli. Dyrektorowi życzyła, żeby sala kinowa była zawsze wypełniona do ostatniego miejsca.

– To miejsce zmienia się na lepsze (…) myślę, że jest jeszcze wiele rzeczy do zrobienia, ale już teraz nie mamy się czego wstydzić- zauważyła burmistrz Aneta Goliat.

Po przemówieniach zaproszonych gości na kinowym ekranie została wyświetlona prezentacja przygotowana ze zdjęć dokumentujących rozbudowę budynku Żuromińskiego Centrum Kultury, która odbyła się ponad 10 lat temu. Następnie na scenie pojawił się Sylwester Mikiel, z którym rozmowę przeprowadził dyrektor Janusz Kuklewicz. Pan Sylwester w zasadzie zdominował ten punkt uroczystości. Publiczność słuchała jego opowieści, które były przerywane oklaskami z wielkim zaciekawieniem.

Sylwester Mikiel był pierwszym kierownikiem żuromińskiego kina. Do Żuromina przyjechał z Siedlec w 1966 roku. Jak wyjaśnił trafił tu za swoją miłością. – To prowizorka kina była- mówił o zastanym budynku. Opowiadał, że pierwszy budynek był właśnie w fatalnym stanie technicznym. Tynki odpadały ze ścian a z dachu ciekła woda. – Komendant straży przymykał na to oko, bo w pół godziny zamknąłby tę prowizorkę- powiedział pan Sylwester. Nie ukrywał, że z komendantem miał bardzo dobre relacje, bo pracowali „przez ścianę”.

– Informowałem przełożonych w Warszawie, że cieknie dach- mówił Mikiel. Władze informowały kierownika, że nie ma pieniędzy na remont i zalecały, żeby remontował dach doraźnie, we własnym zakresie. Dodał, że dach remontował właśnie… wspólnie z komendantem straży. – Myśmy lepik zrobili i wylali tam, gdzie nie ciekło i meldowałem, że się nie da- wyjaśniał z uśmiechem na ustach.

Pan Sylwester opowiedział też ciekawą historię, kiedy w 1968 roku do drzwi jego mieszkania zapukali funkcjonariusze milicji. Okazało się, że na budynku kina ktoś farbą olejną namalował hasło „Popieramy Syjonistów”. Funkcjonariusze nakazali usunięcie tego napisu. Wspólnie z pracownikami pan Sylwester skuł spory fragment tynku, który właściwie sam już odpadał. – Po tylu latach chciałem podziękować temu panu co to napisał- roześmiał się Mikiel. Jak stwierdził to wydarzenie w pewien sposób wpłynęło na podjęcie decyzji o budowie nowego budynku. Ta trwała około dwóch lat, przez ten czas kino przeniesiono tymczasowo do budynku przy kościele. Wówczas oficjalnie na seanse można było wpuszczać 60 osób, ale pan Sylwester nie odprawiał mieszkańców z kwitkiem i wpuszczał do kina nawet dwa razy tyle osób. – Tak robiliśmy frekwencję- powiedział. Wówczas wielu mieszkańców przychodziło do kina z własnymi taboretami.

Na koniec imprezy Sylwester Mikiel wspólnie z pracownikami ŻCK pokroili okolicznościowy tort.

Kacper Czerwiński

komentarz

Kliknij by dodać komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

  • Dopiero dziś przeczytałem ten artykuł o „jubileuszu kina”, którego już nie ma, bo została z niego tylko sala kinowa. Mam 48 lat. Pamiętam Kino Ton z dzieciństwa i młodości. Za dzieciństwa co tygodniowe niedzielne Poranki o godzinie 12:00 (po mszy dla dzieci o godzinie 10:30) – czyli przez godzinę wyświetlane filmy animowane, których było tak mało w tv w ramach dobranocki raz dziennie po 10 minut. Potem filmy pełnometrażowe oznakowane jako b/z – czego długo nie rozumiałem, a chodziło chyba o „bez ograniczeń”, potem oznaczone jako od lat 12, 16. Co miesiąc czytałem zamieszczany repertuar na dany miesiąc i przychodziłem na godzinę 16:00 (byłe też seanse o godzinie 18:00). Często była niepewność, czy seans się odbędzie, bo stawiano warunek, że musi się uzbierać chyba 10 osób. Także nieraz przyszło się na próżno. Ceny biletów były podzielone na dwie grupy: tańsze od 1 do 4 rzędu i droższe od 5 do chyba 17 rzędu. Nie pamiętam czy było 17 rzędów po 14 miejsc, czy odwrotnie 14 rzędów po 17 miejsc. Kiedyś budynek kina był kinem. Na zewnątrz od strony kościoła/parku było wejście i gablota z repertuarem miesięcznym oraz plakatami/afiszami danego filmu. Po wejściu do środka była przestrzeń z okienkiem kasowym i panią kasjerką oraz gabloty ze zdjęciami z filmów. Po zakupie biletu pan bileter wpuszczał do drugiej przestrzeni także z gablotami na plakaty zdjęcia z filmów i z fotelami do posiedzenia lub można było wejść na salę kinową i zająć numerowane miejsce. Potem już seans filmowy. Na koniec wychodziło się dwoma wyjściami od strony ulic Warszawska/Lidzbarska. Za młodości chodziłem rzadziej na seanse według repertuaru, a częściej hurtowo ze szkoły.
    Wreszcie Kino zmniejszało się i traciło na rzecz centrum kultury. Zniknęła kasa, przestrzenie z gablotami, plakatami, zdjęciami, bilety przed seansem sprzedawano prowizorycznie ze stolika. Z załogi Kina został operator co sprzedał bilet, przedarł go, wpuścił na widownię, wyświetlił film i wypuścił na zewnątrz. Taka prowizorka i kino bez duszy i atmosfery sprzed lat. Obecnie też nie ma regularnych miesięcznych repertuarów tylko od czasu do czasu są pojedyncze plakaty przy budynku policji od strony biedronki. Wchodzi się wejściem i wyjściem, kupuje się bilet przy kontuarze, zasiada na fotelu, ogląda i wychodzi. Chyba już nie ma co świętować jubileuszu Kina Ton, którego już nie ma. Obecnie jest Żuromińskie Centrum Kultury z różnymi pomieszczeniami, w tym z salą kinową z dawnego Kina Ton należącego do Okręgowego Przedsiębiorstwa Rozpowszechniania Filmów w Olsztynie. Chyba taki był stempel na bilecie OPRF Olsztyn Kino Ton Żuromin.