Po raz kolejny magistrat chce zmian w szkole w Kliczewie. Burmistrz przedstawiła radnym pomysł zmiany organizacyjnej placówki. Miałyby tam zostać tylko najmłodsze klasy od 0 do III.
Podczas ostatniego posiedzenia komisji oświaty (12 lutego) radni chcieli wiedzieć, co obecnie magistrat robi w sprawie szkoły. Okazuje się, że przeprowadzono ankietę wśród 27 rodzin i 4 sołtysów, z której w zdecydowanej większości wynika, że rodzice zmian nie chcą.
Jak przedstawiła kierownik wydziału oświaty Bożena Fijałkowska, 22 ankiety są negatywne, 5 jest pozytywnych. Rodzice w większości podkreślają, że szkoła jest przyjazna, jest blisko miejsca zamieszkania i zapewnia dzieciom bezpieczne warunki.
– Nie mamy do kuratorium z czym iść – uważa Leszek Łuczkiewicz. Podobnego zdania jest radny Waldemar Bukowski. Dyskusja podczas posiedzenia komisji była jednak podniesiona.
Kierownik wydziału oświaty pytała radnych, co zrobić w sytuacji pogłębiającego się niżu demograficznego i co będzie dalej z nauczycielami. – Nie wiem, czy państwo wiedzą co się wokół dzieje. Gminy zaczynają przekazywać szkoły stowarzyszeniom. Ja nie chciałabym, żeby coś takiego u nas było, bo to jest przykre dla nauczycieli, stowarzyszenie przejmuje szkoły i zatrudnia na podstawie umowy o pracę. Wszystkie dodatki: wiejski, zdrowotny, motywacyjny zostają odrzucone – mówiła Fijałkowska. Pytała, czy radni zmienią zdanie w kolejnym roku.
Radni zaś odpowiadali, że teraz to kuratorium ma decydujące zdanie w kwestii reorganizacji lub zamknięcia szkół. Jeśli dotrą do niego rodzice przeciwni takim planom, nie ma w ogóle o czym mówić.
Fijałkowska tłumaczyła, że zmiana organizacyjna pozwoli najmłodszym dzieciom uczyć się jednak bliżej domu, będzie im luźniej. – Ekonomia a „dzieci czują się luźniej” to nie to samo – zauważył radny Czarek Ossowski. Zdaniem Leszka Łuczkiewicza sama reorganizacja (pozostawienie najmłodszych klas i przeniesienie starszych do innych szkół) niewiele by zmieniła w wydatkach ponoszonych na utrzymanie placówki.
– 380 tysięcy dla mnie to jest duża różnica. Im mniej dzieci, tym koszt wyższy – mówiła Fijałkowska. Podobnego zdania jest burmistrz Aneta Goliat. Obecna na posiedzeniu komisji stwierdziła, że oczywiście, najwięcej w tej sprawie do powiedzenia ma kuratorium, ale podkreśliła, że może czasem warto próbować przekonywać. – Jak rozmawialiśmy z kuratorium to też była taka argumentacja, że kurator mówił, myślcie państwo o nauczycielach, o ich miejscu pracy, o zatrudnieniu, rozmawiajcie z rodzicami. Wszystkie te wskazówki wcieliliśmy w życie – mówiła burmistrz. Jak widać nie trafiają one do rodziców, skoro z wyników ostatniej ankiety można wywnioskować, że większość jest zdecydowanie przeciw zmianie.
Burmistrz przedstawiała radnym, że w szkole w klasach jest po 2-3 uczniów. – Ja słyszę głosy, ale gmina Żuromin bogata. No bogata widocznie, i to mówią rodzice dzieci niejednokrotnie i nauczyciele z naszych masowych szkół. Ale tutaj decydujący głos ma zapewne rodzic – podkreśliła burmistrz. – 18 nauczycieli, 400 tys. zł oszczędności, to każdy różnie by to ocenił – uważa jednak Goliat. Podczas dyskusji burmistrz miasta podała, że z 5 nauczycieli zatrudnionych na stałe byłaby możliwość przeniesienia 3 na miejsce innych odchodzących na emeryturę w innych placówkach. To byłoby możliwe teraz, a czy za rok również, nie wiadomo.
Bożena Fijałkowska dodała, że dziś w szkołach realizowany jest projekt edukacyjny, więc i godziny są, ale kiedy się skończy, nie wiadomo, jak będzie wyglądała sytuacja pedagogów. – Przyjdzie taki moment, że będzie trzeba zwalniać nauczycieli – powiedziała kierownik wydziału oświaty. – Już by można to czynić, gdyby wziąć pod uwagę wskazówki audytora. Pokazywał mi oszczędności i niektórzy moi doradcy również pokazywali, tylko kosztem kogo? Nauczycieli – mówiła Goliat.
Podczas rozmowy radny Waldemar Bukowski stwierdził, że najważniejszym zadaniem jest jednak przekonanie rodziców, którzy dziś stawiają opór przed proponowaną zmianą. – W pierwszej kolejności pani nie musi nas przekonywać, to trzeba przekonać rodziców – podkreślił.
Burmistrz przedstawiła też sytuację, której się boi. Bo bodajże w zeszłym roku w czerwcu w szkole nikt nic nie zapowiadał, że zabiera dzieci do innej placówki, a po wakacjach 1 września okazało się, że zostało ich 34. – Nie wiem, jaka będzie sytuacja w tym roku, natomiast muszę pomyśleć, co z dyrektorem w tej szkole, czy robić konkurs – zaznaczyła Aneta Goliat.
– Rodzice już byli na nie. Raz przetarli drogę do kuratorium – przypomniał Andrzej Supko podkreślając tym, że pomysł spali na panewce. A Waldemar Bukowski zaznaczył, że do sprawy gmina podeszła źle, bo trzeba było pokazać zalety innych szkół, w których uczniowie starszych klas mogliby się bardziej rozwijać, mieć lepszy dostęp do zajęć dodatkowych czy wyrównawczych. – Pokazać oferty. Pokazać, co się dzieje z absolwentami „Dwójki”, a co z absolwentami z Kliczewa – zaznaczał. – Tak było. Rodziców to nie interesuje – mówiła Fijałkowska. Podkreślano też, że w szkole nie ma sali gimnastycznej, co może utrudniać prowadzenia zajęć wychowania fizycznego.
– Przypomnijcie sobie z naszej młodości. Czy nam potrzebne były sale gimnastyczne? Kawałek łąki z dwoma kamieniami wystarczył, żeśmy ganiali za piłką od rana do wieczora. Dziś mamy orliki, boiska, sale, a dzieciarnia siedzi i gra na laptopach. Który chłopak chciał kiedyś z w-f mieć zwolnienie? – mówił Andrzej Supko.
– Nas nie trzeba przekonywać, tylko te 22 osoby. Z nimi pertraktować, argumenty przedstawić, niech nie patrzą tylko na swoje dzieci, tylko szerzej trochę, na nauczycieli, na ludzi, którzy mogą zaraz stracić pracę. I że to też ich odpowiedzialność będzie – zakończył dyskusję radny Czarek Ossowski.
Zgodnie z przepisami zamiar przekształcenia szkoły powinien zostać podjęty do końca lutego. W tej sytuacji jednak widać, że nie ma to raczej sensu.
AO
Dodaj komentarz