Informacje

NIECH KAŻDY PILNUJE SWOJEGO PODWÓRKA

Czy każde zapytanie mieszkańca lub jego wypowiedź powinna być przedmiotem dyskusji podczas obrad rady Gminy? Czy radni z jednego okręgu powinni interweniować w sprawach mieszkańców reprezentowanych przez innych radnych?
Radna Szlom prosiła o kulturę osobistą i nieatakowanie się nawzajem
Autor zdjęcia: Agnieszka Orkwiszewska

Nad takim zagadnieniem zastanawiano się ostatnio w Siemiątkowie. A zaczęła temat radna Agnieszka Czaplińska. Jak stwierdziła, były jakieś nieprawidłowości z przywiezionym na drogi materiałem (miał być tłuczeń, a rzekomo przywieziono glinę). Mieszkańcy zgłosili się z prośbą o interwencję do radnej z innego okręgu, niż ich (zamiast do Anny Szlom, zgłosili się do Agnieszki Czaplińskiej).
– Zapytam o to, co dokładnie pytali. Mieszkańcy pytają, ile kosztowało te 8 wywrotek gliny zamiast tego tłucznia. I jeden z mieszkańców jeszcze kazał się zapytać pana wójta ile to jest „dwa bździle”, jak pan wójt to powiedział do jednego z mieszkańców. Pan wójt wytłumaczy, bo on nie rozumie – powiedziała Agnieszka Czaplińska.
– Jeśli chodzi o nieprawidłowości w sprawie tłucznia, nie wiem na jakiej podstawie ktoś tam określił, czy to jest tłuczeń, czy to jest glina, dlaczego pani tak twierdzi, bo ja nie mam takiej wiedzy, żeby określać, nie znam się na tym. Jeśli pani radna się zna, będziemy panią brali za inspektora nadzoru i wtedy będziemy korzystali z jej usług i to będzie prawidłowo – odniósł się wójt Piotr Kostrzewski. Jak stwierdził, nikt mu tego nie zgłosił. Radna od razu zaprotestowała , że mieszkańcy chcieli to zrobić na sesji, ale zamknięto im drzwi.
– Można się poskarżyć na to, ja nie mam nic przeciwko temu, dać sygnał w sprawie. Pani jest specjalistą w tej dziedzinie na terenie naszej gminy – odciął się wójt. I dodał, że wcale nie musi się tłumaczyć radnej z jego rozmowy prywatnej z kimkolwiek.
– On kazał się zapytać na sesji, ile to jest „dwa bździle” bo tego nie rozumie – drążyła Czaplińska.
– Ja wiem, że pani chce być osobą medialną i narobić szumu przy każdej okazji i z każdego tematu, ale to już jest pani sprawa – skomentował Piotr Kostrzewski.
O głos poproszono radną z okręgu, z którego właśnie mieszkańcy zgłosili się do Czaplińskiej. Anna Szlom zaznaczyła, że zasiada w radzie już wiele lat i pierwszy raz dzieją się pewne sytuacje. – Mieliśmy taką niepisaną umowę, że jeden radny nie wchodzi na teren innego radnego – podkreśliła. I dodała, że odkąd jest radną, mieszkańcy z jej okręgu wiedzieli, że mogą ze wszystkim zwrócić się do niej. – Nie szukali pomocy gdzieś indziej. Chyba, że jestem nieudolna, więc szukali u pani Agnieszki. Bardzo ci dziękuję Agnieszka za pomoc, widocznie jestem nieudolna. Ale chcę powiedzieć też, że byłam na tej drodze, jeszcze nie było samochodu z tłuczniem (…) kazałam rozgarniać tak, żeby mieszkańcy mogli przejechać – opowiadała Szlom. – Szkoda, że jeśli mieszkańcy byli z tobą w zmowie i we współpracy i mieli być dzisiaj na sesji to szkoda, że nie ma nikogo – powiedziała.
– Nikt nie był ze mną w zmowie, bo ja nie jeżdżę po całej gminie i nie sprawdzam, co się gdzieś dzieje – oponowała radna Czaplińska. Zaraz odezwali się inni radni, którzy stwierdzili, że skoro już do niej owi mieszkańcy zadzwonili, powinna ich odesłać do ich radnej, a nie niejako wchodzić w jej kompetencje.
Opowiadając sytuację z dowożeniem tłucznia radna Szlom przytoczyła rozmowę telefoniczną z jedną z mieszkanek. – Dzwoni do mnie w sobotę, gdzie ja jestem, dlaczego mnie nie ma, bo w nocy były samochody z tłuczniem i były telefony do pani Agnieszki Czaplińskiej, to ona im pomoże, sprowadzą telewizję – opowiadała radna Anna Szlom. Sama stwierdziła, że robienie takiego „rabanu” jest niepotrzebne.
Faktycznie, kiedy tego dnia pojawiła się na drodze, hałdy zalegały na całej szerokości i nie mogła w danej chwili przejechać, ale zaraz pojawiła się równiarka i pracownik zajął się rozgarnianiem materiału.
– Wczoraj byłam na tej drodze, pan Kazik mówi, że żeby to było lepiej wyrównane, byłby zadowolony – mówiła podczas sesji 25 maja. Odnosząc się do sprawy sekretarz gminy Mirosław Różański skomentował, że tyle razy, ile razy wożone są na terenie sołectw żwir, tłuczeń czy pospółka, zawsze ktoś z mieszkańców ma jakieś uwagi – A to za dużo piasku, a za mało tłucznia, a to za dużo gliny, a to za mało pospółki. – Chociaż my wyrywkowo samochody ważymy – dodał. Zauważył, że wprowadzono zasadę, by sołtysi podpisywali dokumenty w czasie dostaw i pomagać w kontroli. – O dziwo 1/3 sołtysów wyraziła zgodę, by liczyć te samochody. Dostałem odpowiedź, że nie mają czasu, mają inne obowiązki – mówił Różański. Jak dalej opowiadał, mieszkańcy sami jednego dnia mają uwagi co do jakości wysypanego materiału, a obecnie już im wszystko pasuje, byleby tylko jeszcze raz przejechała tą drogą równiarka.
Radna Szlom skomentowała też doniesienia mieszkańców, jakoby na sesji 30 marca podpisała z wójtem dokumenty w sprawie budowy kurników w centrum Gradzanowa. – Chciałabym, żeby to wszystkie media zapisały, że ja żadnych dokumentów z panem wójtem nie podpisywałam w sprawie budowy kurników w Gradzanowie ani gdziekolwiek indziej w naszej gminie – podkreśliła stanowczo.
– W centrum Gradzanowa nie ma 8-hektarowej działki, gdzie mogłyby powstać te kurniki – dodała, ucinając wszelkie spekulacje. – Proszę media o uspokojenie moich mieszkańców. Ja do tej pory byłam przeciw budowie kurników i przez tyle lat razem z panem wójtem doskonale sobie radziliśmy, że w Gradzanowie nie ma kompostowni, nie ma kurników i żadnych innych śmierdzących inwestycji – podkreśliła Anna Szlom.
Głos zabrała znów radna Czaplińska. – Nie neguję współpracy pani Ani z mieszkańcami i jestem daleka od tego, żeby ich skłócić – powiedziała. Podkreśliła jednak, że jeśli mieszkaniec innej wsi (niż jej okręg wyborczy obejmuje) poprosi ją o interwencję, to ona będzie pytała w jego sprawie na sesji.
– Każdy niech się zajmuje swoim terenem – padło z głębi sali z ust jednego z radnych. – Niech ludzie z naszej gminy pomijają pana wójta i niech się zwracają do Bieżunia, bo tam jest mądrzejszy włodarz – ironizował inny radny.
Przewodnicząca rady Marianna Dąbrowska zaznaczyła, że przecież pełni co tydzień dyżur w gminie i takich spraw nikt jej nie zgłasza.
Na koniec całej dyskusji radna Szlom skomentowała całą sytuację. – Zachowujemy się w tym momencie jak rozkapryszone dzieci w piaskownicy. To naprawdę źle o nas świadczy. To jest nagrywane i idzie w eter. Nie pokazujemy grama kultury w radzie Gminy Siemiątkowo. -Bardzo bym prosiła, byśmy odrobinę sfolgowali, tak do siebie nie buchali, jeden z drugim rozmawiali, zachowali tę kulturę osobistą – zaapelowała do koleżanek i kolegów radnych.
– Nie sądzicie państwo, że w obrady rady wkradają się jakieś tam plotki, że ktoś coś powiedział. Tak jak dziś to pytanie o słowa pana wójta. To są plotki, ja rozumiem, że ktoś o to pytał, ale wydaje mi się, że nie wszystkie pytania, nawet jeśli ktoś o coś pyta, są do powtórzenia na forum rady. Trzeba by oddzielać te sensowne pytania, wnoszące coś nowego od pytań, które są bezsensowne i nie powinny mieć racji bytu na forum rady – zakończyła Teresa Radomska.
Agnieszka Orkwiszewska

Dodaj komentarz

Kliknij by dodać komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.