Informacje Samorząd

PEŁNO TEMATÓW I ZAŻENOWANIA

Jak wygląda zarządzanie mieniem komunalnym gminy Żuromin? Przyjrzała się temu komisja budżetu Rady Miejskiej w Żurominie. Dyskusja przyniosła jednak inne wyniki. Tematy, jakie się pojawiły, rozpaliły niektórych. I wywołały zażenowanie.
– Pani burmistrz, to co pani mówi jest po prostu wbrew obowiązującemu prawu, które przyjęliśmy- mówił radny Andrzej Staroń

Jak wygląda majątek gminy dzierżawiony lokalnym przedsiębiorcom i rolnikom, co gmina z tego ma pytał na początku posiedzenia (14 lipca) przewodniczący komisji Waldemar Bukowski. W toku dyskusji radni przypomnieli sytuację z przeznaczeniem działek pod parking przy ul. Wolskiego (taką wolę wyrazili jakiś czas temu, by zmienić plan zagospodarowania, tj. zapisać w nim przeznaczenie działki pod parking). Działka ta później zarządzeniem burmistrz wystawiona była do dzierżawy, ale nikt się tym nie zainteresował. Radni stwierdzili, że w centrum miasta każde miejsce parkingowe jest niemal na wagę złota, a parkowanie wzdłuż ul. Wolskiego częściowo na chodniku niszczy go. Należałoby ich zdaniem zapisy do planu wprowadzić i parking tam stworzyć.

Z podanych podczas komisji informacji wynika, że urząd ma zawartych ok. 250 umów dzierżaw. Gros z tych umów jest na targowisko, na okres roku. Niewiele jest umów typowo rolnych. Dyskusja o tym przyniosła refleksję radnego Andrzeja Staronia, by rekultywowane składowisko w Brudnicach wpisać do planu zagospodarowania jako działkę pod farmę fotowoltaiczną, by teren ewentualnie też w taki sposób wydzierżawić, a w konsekwencji mieć z tego wpływ do budżetu. Zdaniem kierownik wydziału geodezji Teresy Czaplińskiej nie byłoby to zbyt dobre, raczej powinna zostać tam wpisana funkcja produkcyjno-usługowa, żeby samorząd nie zamknął sobie drogi, jeśliby kiedyś ktoś znów by wpadł na pomysł, że znów w gminach mogą być wysypiska. Tego bowiem wykluczyć nie można.

NIE MA CHĘTNYCH NA PRACE INTERWENCYJNE

Dalsza rozmowa o potrzebach zagospodarowania niektórych gminnych nieruchomości (np. działki po sortowni śmieci w Brudnicach, która nie jest wykorzystana) przyniosła stwierdzenie, że niegdyś na prace interwencyjne w gminie zatrudniano 40 osób, dziś ledwie 7. Kierownik wydziału geodezji zwróciła uwagę, że w sąsiednich miastach istnieją zakłady zajmujące się zielenią miejską, parkami. – Dochodzi do tego, że wszyscy mieszkańcy żądają od gminy, żeby to gmina kosiła wokół świetlic i te wszystkie place zabaw – mówiła. Waldemar Bukowski skomentował jednak, że żądania te są słuszne, bo są to zadania własne gminy.

– Nie uda się 7 osobom zrobić tego, co robiło 40 osób. Ilość oczekiwań rośnie – mówił Andrzej Staroń komentując, że wcześniej urząd zatrudniał więcej pracowników interwencyjnych niż obecnie.

– Tak, pracowałam w Urzędzie Pracy. W danym roku było do 10 osób w ramach prac interwencyjnych, ponad 40 osób w ramach robót publicznych, do 40 osób na stażach. Ok. 90-100 osób rocznie – mówiła przewodnicząca Rady Miejskiej Barbara Michalska. Zdaniem burmistrz Anety Goliat dziś niestety zmieniły się realia i nie ma chętnych do pracy. Z jej twierdzeniem nie zgodziła jednak Michalska. – Jak obserwuję te osoby, to te osoby się przewijają. One były osobami bezrobotnymi. Jeśli pracują na umowy zlecenie, bo tak w tej chwili pani zatrudnia, to żadnego zwrotu nie mamy. Z tego, co sprawdzałam na stronie PUP, od 1 czerwca w ramach robót publicznych można było zatrudniać i była refundacja 2,5 tys. zł . To uważam, że refundacja 2,5 tys. zł na jedną osobę to bardzo dużo – mówiła Michalska o tym, że PUP miał dobrą ofertę dla jednostek samorządowych na zatrudnienie pracowników. Jak powiedziała burmistrz, w tym roku gmina z tego nie skorzystała. Aneta Goliat stwierdziła, że z jej informacji wynika, iż program kierowany był do dłużników alimentacyjnych. – Żadna z tych osób do pracy się nie nadawała. Stan, w jakim przychodzili o pracę był taki, że nie chcę tutaj oceniać – skomentowała mówiąc, że przychodzili po prostu pod wpływem alkoholu. – Nie mogę zatrudniać przypadkowych ludzi do pracy – mówiła burmistrz.

Michalska tłumaczyła jednak, że nie była to oferta dla dłużników alimentacyjnych, czym burmistrz się nieco zdziwiła, bo – jak stwierdziła – miała inne informacje. – Sprawdzę. Jeśli tak było, ktoś ma problem – powiedziała Aneta Goliat.

– Ja nie powiedziałam tego pod kątem, żeby ktoś miał problem. Absolutnie. Proszę tak nie podchodzić. Bo jeśli z pani strony (jest błąd – przyp. red.), to pani zawsze mówi, każdy ma prawo się pomylić. A jeśli ja zwróciłam uwagę, że była taka możliwość, to pani zaraz będzie wyciągać konsekwencje, że ktoś ma problem – zareagowała Michalska. I przypomniała sytuację sprzed wyborów. – Niech pani mi tu bajek nie opowiada. Ja widzę, tak jak pani przyjeżdżała przed wyborami i pani tłumaczyła, i rękę wyciągała, jak ludzie chcieli się wieszać „Pani Aneto pracy, pracy”. To gdzie ci ludzie się teraz podziali? – pytała przewodnicząca rady. Burmistrz odpowiedziała, że dostają teraz 500 zł na dzieci i już we wtorki nie stoją przed jej gabinetem o pracę. – Stoi 5-6 osób, a jak sięgnę pamięcią, było 60 osób – mówiła Goliat.

UMOWA, KTÓREJ SIĘ NIE STOSUJE

Radni pytali, czy urząd podejmował próbę przeniesienia handlarzy z Zielonego Rynku pod wybudowaną halę targową przy ul. Zwycięstwa. W ich zainteresowaniu znalazło się też zarządzanie zasobami komunalnymi. I przy omawianiu tego punktu okazało się, że nie jest respektowana umowa zawarta między gminą a Żuromińskimi Zakładami Komunalnymi. Bo – krótko mówiąc – remonty, jakie powinna wykonywać miejska spółka, a płacić za nie gmina, zarówno te wykonane w 2020r., jaki te zaplanowane na 2021r., wykonywali pracownicy z ekipy remontowej z urzędu.

Radny Waldemar Bukowski przytoczył zapisy tej umowy. – Męczenie naszej ekipy jest bez sensu, skoro mamy w umowie zapisane, że te prace powinien wykonywać zarządca, a my powinniśmy tylko zabezpieczyć środki. To wtedy naszych pracowników moglibyśmy zwolnić do innych zadań. (…) Po co nam jest zarządca, skoro nie stosuje się do umowy? – mówił oburzony. – To umowa zawarta między dwiema stronami. Dla mnie jedna strona z umowy się nie wywiązuje. Co wchodzi w skład zarządzania? Spiszą tylko liczniki za wodę i prąd, i biorą pieniądze? – stwierdził Bukowski.

W pewnym momencie dyskusji burmistrz zadała pytanie, dlaczego działo się tak, a nie inaczej, że w bieżącym roku okna też wymieniła ekipa z urzędu, a nie z ŻZK. – Ja chcę wiedzieć, proszę mi powiedzieć. Dlaczego nie robiła tego spółka? Dlatego, że czas nas gonił? – mówiła Aneta Goliat do pracownicy urzędu, która przedstawiała te informacje o remontach.

ZAGINIONA KOSTKA

Radny Andrzej Supko wrócił z kolei do tematu „zaginionej” kostki ze ścieżki pieszo-rowerowej do Franciszkowa, która była zdjęta przy remoncie drogi wojewódzkiej.

– Ta kostka trafiła jak ją zdjęli do innego urzędu i później pytałam, pani mówiła, że kostka wróciła i jest zmagazynowana – mówiła Barbara Michalska. Przypomniała, że kostka kosztowała ok. 300 tys. zł i była kupowana jako nowa. Niestety burmistrz nie potrafiła wyjaśnić, co się z nią stało. Kierownikiem wydziału budownictwa była wówczas Marianna Budzińska, którą po przejściu na emeryturę zastąpił Wojciech Gowin.

ZAŻENOWANIE RADNEGO

Cała komisja i ilość tematów „kłopotliwych” w pewnym momencie zdenerwowały radnego Andrzeja Staronia. W kwestii remontów stwierdził, że nawet jeśli jest jakaś pilna sprawa – o której mówiła burmistrz – to spółka nie powinna czekać z wykonaniem remontu miesiąc czy dłużej, bo „ludzie dzwonią do burmistrz, że ktoś śpi na klatce”. –Nie powinni czekać miesiąc, bo to żadna łaska – skomentował. – Niech mu hotel zapewnią na ten czas na swój koszt– dodał radny. – Jeśli ktoś podpisuje umowę, to ja myślę, że robi to z pełną odpowiedzialnością i powinien się tego trzymać. No ludzie, nie możemy tak podchodzić do sprawy. Zrobimy wam, ale w przyszłym roku – komentował z kolei Waldemar Bukowski.

Chwilę później przy omawianiu pomysłu zagospodarowania przyznanej dotacji dla Chamska burmistrz stwierdziła nagle, że jeśli następnym razem wyjdzie pilna potrzeba konsultacji, to zorganizuje je bez uchwały, w ciągu jednego dnia. Bo teraz był sygnalista, który doniósł do wojewody, a wojewoda zarządzenie o konsultacjach uchylił.

I tu radny Staroń znów nie wytrzymał. – Pani burmistrz, to co pani mówi jest po prostu wbrew obowiązującemu prawu, które przyjęliśmy. W związku z tym jestem zażenowany pani wypowiedzią w tej kwestii dlatego, że nie po to tworzyliśmy prawo miejscowe, żeby z niego drwić mówiąc, że można zrobić jak mi się podoba. Skoro byłaby inna podstawa prawna, to pan wojewoda nie uchylił tej uchwały na zasadzie widzimisię, czy tak jak pani powiedziała informacji od sygnalisty, tylko na podstawie tego, że pani nie dotrzymała obowiązujących w miejscowym prawie zapisów. No można się bronić, każdy się broni jak potrafi, tylko że nie można uwłaczać zapisom prawnym, bo to jest nie na miejscu – skomentował jej słowa.

Aneta Goliat tłumaczyła, że był bardzo naglący czas i dlatego tak wyszło. Radny Andrzej Staroń stwierdził jednak, że jak się chce, to się chce i robi, a jak nie, wymyśla się tysiąc powodów, żeby nie zrobić. – Po to rozmawiamy, żeby znaleźć najlepsze rozwiązania i wyjście z sytuacji. Natomiast jeżeli mamy się spotykać z takimi argumentami, że się nie da, bo się nie da, to się nie da. Na przykładzie chociażby podpisanych umów z ŻZK widać, że są różnie realizowane. Rozmawiamy o kostce, gromada kostki, bo chodnik z Żuromina do Franciszkowa to nie jest 100, 200 metrów tylko kilometr czy półtora, więc nie wiemy gdzie jest, się stało, pani kierownik jest na emeryturze, teraz będziemy się pytać, co się stało z kostką. No kuriozalne. Kwestia śmieci, które się pojawiły. Irytuje mnie takie podejście do tematów i zbywanie ich. Śmieci, które się pojawiły na zamkniętym wysypisku (w Brudnicach-przyp. red.) okazuje się, że nie ma tematu. Nic się nie stało. Gmina niemalże przez pół roku nie ma podpisanej umowy na uprzątanie śmieci z miasta – nic się nie dzieje, a od mieszkańców się wymaga. Trochę więcej odpowiedzialności – mówił do burmistrz.

Burmistrz próbowała oponować na jego wystąpienie.

– O czym pani mówi, pół roku nie jest podpisana umowa a pani mówi, że się fajnie ocenia? W czyim to jest zakresie obowiązków, żeby taką umowę podpisać? W naszym czy w pani?– pytał Andrzej Staroń. Podkreślił, że gmina wymaga od mieszkańców określonych zachowań, a sama nie świeci przykładem. – Urząd, który egzekwuje przepisy sam je łamie – mówił. Burmistrz oponowała, że sprawa nie jest taka prosta. – Proszę wejść do wydziału i zapytać, z czego to wynika i dlaczego tak się stało – wysyłała go po informacje do pracowników. Radny był jednak nieugięty. – To jest dla mnie nierespektowanie przepisów w zakresie usuwania śmieci z miasta i nie ma na to wytłumaczenia. I tłumaczenie, że się pracownicy pomylili, ojejku, nagle się pojawiliście, no po prostu my nie jesteśmy na etapie przedszkola – spuentował na koniec.

Komisja, która miała być raczej spokojna i przynieść wiedzę radnym w zakresie mienia komunalnego oraz wysnuć wnioski, jakie inwestycje zgłosić do naboru wniosków w ramach „Polskiego ładu” do spokojnych jak widać znów nie należała.

AO

komentarzy

Kliknij by dodać komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

  • Proszę przesłać ten artykuł i wypowiedzi p burmistrz do prokuratury i NIK. Po drodze do Lubowidza , zajadą na chwilę do Gminy Żuromin. Czegoś takiego nie słyszałem nawet od pijanego szewca

  • Pani Burmistrz brata się z PISem czyli z partią która nieprzestrzeganie prawa, więc czemu ma to robić Pani Goliat. Mam nadzieję że poniesie konsekwencje swoich czynów po tym jak przestanie być już burmistrzem.