Żuromin. Krzysiek nie wrócił do domu

Krzysztof Usarzewicz miał 21 lat. 4 maja wracał z pracy, z nocnej zmiany. To była jego ostatnia droga do domu. Między Jasionami a Pietrzykiem na prostym odcinku drogi zjechał na pobocze i uderzył w drzewo. Prawdopodobnie zasnął za kierownicą.

Adam Ejnik

a.ejnik@gmail.com

Krzysiek Usarzewicz był młodym pełnym energii chłopakiem. Miał mnóstwo przyjaciół. Był wspaniałym kolegą. Kochał życie.

4 maja o 6 rano zginął na drodze. Wracał do rodzinnego domu z nocnej zmiany z pracy w Rypinie.

[b]Krzysiek nie walczył o życie[/b]

Niebieski volkswagen Polo, którym jechał mieszkaniec Chromakowa, około godziny 6:00 uderzył w drzewo po lewej stronie drogi między Jasionami a Pietrzykiem. Kierowca zjechał najpierw na lewy pas jezdni, potem do rowu. Samochód z impetem uderzył w drzewo. Siła uderzenia była tak duża, że silnik leżał kilka metrów obok rozbitego samochodu. W samochodzie wystrzeliły poduszki powietrzne. Nic to nie dało. Krzysztof Usarzewicz zginął na miejscu.

– Trudno jednoznacznie mówić o przyczynie wypadku – mówi Kierownik Wydziału Ruchu Drogowego KPP Żuromin aspirant Jan Składanowski – Wiele wskazuje, na to, że kierowca zasnął. Mężczyzna nie bronił się przed kolizją, co jest naturalnym odruchem człowieka. Nie hamował, nie próbował drzewa omijać – dodaje Składanowski.

Przypuszczenia policjanta potwierdza Dariusz Stumski zastępca komendanta żuromińskiej straży pożarnej. To straż pożarna, która była na miejscu wypadku o 6:20 (zawiadomienie otrzymała o godzinie 6:08) pomogła dotrzeć lekarzom do zakleszczonego w samochodzie mężczyzny. Ułożenie ciała, brak jakichkolwiek śladów hamowania wyraźnie wskazują, że kierowca nawet nie próbował walczyć o życie.

– Można przypuszczać, że albo stracił przytomność, albo zasnął – mówi Dariusz Stumski.

Sprawę bada prokuratura. Wczoraj przeprowadzano sekcję zwłok ofiary wypadku.

[b]Był w pracy za kolegę[/b]

Krzysztof Usarzewicz wracał z pracy. Był na nocnej zmianie. Jak dowiadujemy się z pewnego źródła mężczyzna pracował trzecią noc z rzędu. Tragicznego poranka wracał z pracy, bo pełnił dyżur za kolegę. Ten miał poprosić Krzyśka, żeby go zastąpił, bo sam jechał… na pogrzeb.

Krzysztof nie odmawiał pomocy. Dlatego był lubiany i miał wielu przyjaciół. Pomógł znajomemu i tym razem. Po raz ostatni.

Już wczoraj na stronie portalu nasza-klasa przy zdjęciu Krzysztofa Usarzewskiego pojawiło się ponad 100 wpisów z kondolencjami.

Redakcja Kuriera Żuromińskiego łączy się w żalu z rodziną tragicznie zmarłego.

Dodaj komentarz

Kliknij by dodać komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.