Adam Ejnik
a.ejnik@gmail.com
– Nie było uchybienia w sztuce lekarskiej – tłumaczy lekarza Sławomir Pusz zastępca dyrektora ds. leczniczych żuromińskiego szpitala – pacjentka odmówiła przyjęcia pomocy, więc lekarz mógł odjechać.
[b]Zdarzenie w Brudnicach[/b]W ubiegły czwartek o godzinie 16:00 do redakcji zadzwoniła zatrwożona kobieta.
– Lekarz nie chce pomóc mojej matce! – krzyczała.
– Pomóżcie. Ona leży na ziemi, ja się boję ją ruszyć – błagała.
Na miejscu zastaliśmy widok przerażający. Na podłodze w swoim domu leżała staruszka. Zwinięta w bólu jęczała. Na miejscu byli już policjanci. Rozkładali bezradnie ręce.
– Dzwoniliśmy na pogotowie – mówił jeden z nich – Mają przyjechać.
Świadkowie zdarzenia relacjonują, że po godzinie 15:00 do kobiety przyjechała wezwana karetka. Lekarz i sanitariusze weszli do domu. Po chwili wyszli i odjechali. 75- letnia kobieta została bez żadnej pomocy. Jak relacjonują świadkowie, lekarz miał powiedzieć: Niech rodzina się nią zajmie. Rodziny nie było.
– To straszne – mówi jedna z mieszkanek Brudnic – Ja bym zwierzęcia tak nie zostawiła – dodaje.
Kobieta leżała na podłodze. O 15:45 na miejsce przyjechała z pobliskiej wsi synowa staruszki. Próbowała wezwać służby po raz drugi. O 15:57 dyspozytorka w pogotowiu odmówiła wysłania karetki, tłumacząc, że pacjentka nie chce żadnej pomocy. Staruszka już od godziny leżała na ziemi
Wtedy sołtys wsi Teresa Żelazna wezwała policję.
-Musiałam się zwrócić do kogoś o pomoc – tłumaczy.
Policjanci z kolei sami wezwali pogotowie. Była godzina 16:10. Karetka na miejscu zjawiła się o 16:45. Kobieta prawie przez dwie godziny leżała na ziemi. Tym razem w karetce był inny lekarz. Po chwili pani Maria została przewieziona do szpitala. Czuje się dobrze. Stwierdzono jedynie stłuczenia grzbietu.
Takie makabryczne wydarzenia obserwowaliśmy w czwartkowe popołudnie w Brudnicach.
[b]Lekarz nic nie winien[/b]Co stało się za zamkniętymi drzwiami, dlaczego lekarz nie zbadał kobiety i wreszcie , dlaczego zostawił ją w takim stanie, postanowiliśmy spytać dyrekcję żuromińskiego szpitala.
Zastępca dyrektora ds. leczniczych doktor Sławomir Pusz zapoznał się z dokumentacją dotyczącą zdarzenia w Brudnicach.
– Nie było uchybienia w sztuce lekarskiej – tłumaczy lekarza doktor Sławomir Pusz– Pacjentka odmówiła przyjęcia pomocy, więc lekarz mógł odjechać.
Dyrektor tłumaczy, że takie sytuacje się zdarzają, że pacjent odmawia przyjęcia pomocy. Wtedy lekarz nie może siłą zabrać chorego.
– W tym wypadku kobieta była również wulgarna i agresywna – mówi Sławomir Pusz.
– Poza tym Lekarz ma obowiązek zająć się chorym jedynie w przypadku, gdy zagrożone jest bezpośrednio życie – mówi doktor – W tym wypadku takiego zagrożenia lekarz nie stwierdził.
Zatem według oficjalnego stanowiska szpitala w zachowaniu lekarza nie było nic złego.
Do chorej przyjechał drugi zespół medyczny. Pacjentka nie była wulgarna wobec niego, co widzieliśmy na własne oczy. Dała się spokojnie przewieźć do karetki. Może więc to nie wina pacjentki a lekarza? Pytamy.
– Nie sądzę – mówi Puszcz – sam byłem nieraz świadkiem podobnych sytuacji, że pacjent zachowywał się agresywnie, a potem się uspokoił.
– W tym momencie pacjentka znajduje się pod opieką lekarską na oddziale chirurgicznym. Czuje się dobrze – dodaje dyrektor.
Słowa dyrektora potwierdza synowa pani Marii Wiesława Pomianowska.
– W szpitalu mama uzyskała dobrą opiekę za co jestem lekarzom i personelowi wdzięczna – mówi.
W brudnickim zdarzeniu na szczęście nikt nie ucierpiał.
[quote=Zastępca Dyrektora ds. Lecznictwa szpitala Sławomir Pusz: ]Apeluję do Czytelników, żeby w razie jakichkolwiek wątpliwości co do jakości świadczonych przez szpital usług, zgłaszali reklamacje do dyrekcji. Tylko wtedy, gdy takie skargi się pojawią, będziemy mogli je rozpatrzyć i poprawić jakość naszych usług. A na tym nam i naszym pacjentom najbardziej zależy.W sprawie skarg i zażaleń przyjmuję w każdą środę od godziny 12:00. Skargi i zażalenia można też zgłaszać telefonicznie do sekretariatu dyrektora.
[/quote]
Dodaj komentarz