Żuromin. Ludzkie kości w podziemiach kościoła

W podziemiach żuromińskiego kościoła leżą ludzkie kości. Leżą w bezładzie. Czaszki, kości piszczelowe. Są bardzo stare ale jeszcze nie zmurszałe. Pochodzą prawdopodobnie z XVIII i XIX wieku

Tadeusz Manista

tadek.manista@op.pl

W podziemiach żuromińskiego kościoła można natrafić na ludzkie kości. To najprawdopodobniej pozostałość po grobach zakonników. Do lochów dostaliśmy się dzięki uprzejmości proboszcza Kazimierza Kowalskiego.

[b]Czas i miejsce.[/b]

W majowe popołudnie, wchodząc pod obszerne schody na froncie kościoła, od razu wyczuwa się różnicę temperatur. Z 19 stopni C na zewnątrz, spada do 13-stu we wnętrzach. Chłodno. Dla bezpieczeństwa, zostawiamy uchylone ciężkie, metalowe drzwi i zapalamy latarkę.

[b]Pierwsze zaskoczenie.

[/b]

Poruszamy się po suchym gruncie! Po ubiegłorocznej powodzi nie ma nawet śladu. Dobudowana część schodów sprawia, że idziemy chyłkiem. Mijamy stare wejście do podziemi. Metalowa krata jest w miarę nowa, ale zawiasy w murze są wiekowe. Teraz możemy się trochę wyprostować. Przed nami trzecie wejście, z całą pewnością najstarsze. W tym miejscu zawiasy są już bardzo skorodowane. Mur ma grubość ok. metra, więc jest to ściana nośna.

[b]Grobowiec.[/b]

Mijając kolejne, puste sklepienia krypt, zastanawiamy się, co stało się z kośćmi pochowanych tutaj zakonników. Odpowiedź przychodzi nieoczekiwanie. Oto za dużą kratą złożone zostały szczątki tych, którzy budowali tę świątynię, dbali o nią a w końcu w jej podziemiach znaleźli wieczny spoczynek (fot.1). Przypomnijmy, że budowę rozpoczęli ok. roku 1760 Jezuici, a w latach 1782-4 dokończyli Reformaci.

[b]

Tajemniczy krzyż.[/b]

Naszą uwagę przykuwa wizerunek krzyża (fot.2). Umieszczony jest na wąskiej, zamurowanej niedawno krypcie. Niestety, nie ma możliwości obejrzenia jej zawartości. Według wszelkiego prawdopodobieństwa złożono w niej dużą ilość szczątków ludzkich.

[b]Cmentarzysko.[/b]

Tak, z całą pewnością, jesteśmy na cmentarzysku. Tutaj przestrzeń jest zamknięta, jak gdyby zarezerwowana tylko dla zmarłych. Patrząc na ich kości, przychodzi refleksja nad przemijaniem…(fot.3).

[b]Krypta dostojnika[/b]

Zamurowana została bardzo dawno temu (fot.4). Posiada niewielkie rozmiary. Można przypuszczać, że pochowano w niej jedną osobę. Zapewne kogoś ważnego. Pomiędzy dużymi głazami wypełniającymi otwór, umieszczone są kawałki cegieł. I tu osobliwość: zlepione są gliną. Występuje ona wyłącznie w tym miejscu. Nasuwa się pewna myśl, że wnętrze było odkrywane prawdopodobnie w celu dokonania pochówku. Są to jednak tylko domysły, bo wielkie głazy długo będą strzegły tajemnic ukrytych za nimi. Znajdujemy tutaj mały ołtarzyk, gdzie być może modlono się za duszę tego zmarłego.

[b]Rabuś czy poszukiwacz skarbów[/b]

W jednej z nisz jest coś ciekawego. Niedokończony otwór, prawdopodobnie rabunkowy, wykonany dawno temu. Solidność muru okazała się barierą nie do pokonania dla rabusia. Czy coś odkrył? Tego pewnie nie dowiemy się nigdy.

[b]Wnętrza.[/b]

Wykonane z czerwonej cegły, posadowione na wielkich głazach. Powszechnie wiadomo, że kościół wraz z klasztorem pobudowany jest na terenie bagiennym. To, jak wielkie posiada fundamenty, jest na chwilę obecną poza możliwościami naszego poznania. Przyglądając się podziemiom, nietrudno ocenić, że są one ogromne. Gruboziarnista zaprawa użyta do budowy, posiada barwę jaśminową. Jest bardzo twarda i nie nosi śladu cementu.

[b]Rozplanowanie.[/b]

Od wejścia prowadzi nas przez całą długość, sklepiony kolebkowo korytarz. Poruszając się nim, daje się zauważyć symetria, z jaką pobudowano podziemia. Każda z nisz posiada również sklepienia kolebkowe. Na końcu korytarza głównego znajduje się jedyne sklepienie kolebkowo – krzyżowe w tutejszych podziemiach. Okno na wysokości przyziemia dostarcza światła oraz świeżego powietrza z zewnątrz. Wystarczy jednak odejść parę kroków na bok, a ciemności stają się zupełne.

[b]

Przeznaczenie.[/b]

Nisze (krypty) były wykorzystywane przez zakonników tutejszego klasztoru do chowania swoich zmarłych braci. Trumny nie były zakopywane, lecz stawiane na ziemi lub rodzaju katafalku. Obecnie nie ma po nich nawet śladu. Opowieści mieszkańców zapuszczających się w to miejsce, o porozrzucanych kościach ludzkich, są już tylko mitem.

[b]

Studnia.

[/b]

Po studni odwadniającej nie ma śladu. Przed wojna, pewien mężczyzna wpadł do niej aż po szyję. W latach 50 – tych pechowiec zanurzył się po pachy a w latach 80 – tych inny zamoczył się już tylko po pas. Świadczy to o stopniowym jej zamulaniu. Jedyna zachowana, znajduje się pod klasztorem.

Legendy.

Wędrując po zakamarkach podziemi, warto przypomnieć sobie opowieść o chłopcu, który wiedziony ciekawością, zabłądził w tutejszych korytarzach. Czy one istnieją? Wiele na to wskazuje. Dwie wielkie, symetrycznie rozplanowanie nisze względem korytarza głównego łączą się z dwoma kolejnymi niszami a te z kolei posiadają wyjścia (fot.5). Dokąd prowadzą wyjścia? Odpowiedź na to pytanie póki co nie istnieje, gdyż są one całkowicie zasypane gruzem. Dostępu zdaje się strzec postać Chrystusa (fot.6). Przypuszczalnie mogą łączyć się z podziemiami klasztoru, przebiegając pod wirydarzem (ogrodem klasztornym). Za istnieniem takich połączeń przemawia pewien fakt z września 1939 roku. Zebrani w kościele Żurominianie oczekiwali na wywózkę do obozu koncentracyjnego w Działdowie. Korzystając z zamieszania, pewien mężczyzna znający dobrze pomieszczenia kościoła wymknął się żołnierzom niemieckim wraz ze swoim znajomym. Uciekli podziemnym korytarzem prowadzącym na wschód.

Legenda głosi, że zaprawa do budowy świątyni przygotowywana była w dwóch wielkich dołach. Wrzucano do nich wapno, a także wszystko to co zawierało wapń: kości, jajka, martwe zwierzęta, itp. Po opróżnieniu, doły stały się stawami i służyły latem do kąpieli a zimą do zabaw na lodzie.

[b]

Drugie zaskoczenie.[/b]

Pobieżna ocena wielkości powierzchni pod świątynią, prowadzi do zaskakującego wniosku: połowa jest ukryta za murami krypt! Nie dziwi zatem fakt, że próbowano dowiedzieć się, co znajduje się po drugiej stronie.

Na koniec słowa podziękowania dla ks. Kan. Kazimierza Kowalskiego, za możliwość zbadania i sfotografowania wnętrz podziemi.

[b]Moim zdaniem[/b]

[quote=Adam Ejnik]Dla mnie znalezisko pod kościołem nie jest zaskoczeniem. Pamiętam jeszcze, kiedy byłem chłopcem, rówieśnicy wchodzili do lochów kościelnych. Kiedyś jeden z nich wyniósł stamtąd czaszkę, nie zdając sobie pewnie sprawy, że w ten sposób bezcześci czyjeś zwłoki. Z tego miejsca chcę wyjść z niewielką medialną inicjatywą do władz kościelnych i władz miasta. Może tym ludziom, których kości porozrzucane są pod kościołem, należy się coś więcej niż taki pochówek. Przecież zarówno jezuici jak i reformaci mieli ogromny wpływ na rozwój Żuromina.[/quote]

Dodaj komentarz

Kliknij by dodać komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.