Adam Ejnik
a.ejnik@gmail.com
[b]Trwa budowa obwodnicy. [/b]Maszyny wjechały na paśniki przed dwoma miesiącami. W nieco ponad tydzień wycięty został 300 metrowy pas drzew. Miejsce, które dla wielu żurominian ma znaczenie sentymentalne, przestało istnieć . Żeby pamięć o paśnikach przetrwała, przypomnijmy historię tego miejsca.
[b]Żuromińskie „paśniki”[/b]
Dawniej pędzono tu krowy. Później powstał tu teren rekreacyjny. Dziś jest to miejsce schadzek. Jutro przebiegać tu będzie obwodnica. Paśniki.
Opisywane miejsce znajduje się przy ulicy Zielonej, na obrzeżach Żuromina. Tu kończy się ulica Zamojskiego. Niedawno wyrosły przy nim trzy czteropiętrowe bloki. Z ulicy Zamojskiego należy skręcić w prawo. Mija się parking przy jednym z nowych bloków. Po stu metrach kończy się asfalt. Wiosną i jesienią podczas deszczy i roztopów ciężko tędy przyjechać. Po prawej stronie przy ulicy Żurawiej jest osiedle domków jednorodzinnych. Po lewej znajduje się ściana drzew. Mały las. Znajduje się tu około tysiąca dorosłych drzew. W środku tego zagajnika jest duża, wielkości boiska, polana. Na niej cztery czy pięć wypalonych kręgów po ogniskach. Trochę rozrzuconych śmieci: folie, torebki po chipsach…
[b]Przedwojenne pastwisko [/b]
Długo przed wojną w miejscu tym nie było żadnego drzewa. Po horyzont rozciągały się łąki. Właśnie w tym miejscu pasła się połowa krów żuromińskich gospodarzy. Druga połowa wyprowadzana była na pastwiska pod Olszewem. Krowy na pastwiska pędził pastuch. Obchodził rano ulice miasta i dął w swoją słynną pastuszą trąbę. W tym czasie ludzie wypędzali na ulicę bydło. Z każdym domem stado pastucha było coraz większe. Obowiązkiem pastucha było nie tylko zagnanie krów na pastwisko. Człowiek ten całe dnie pilnował bydła. Przepędzał stada z jednego miejsca na drugie. Z pastwiska zwanego przez żurominian „paśnikami” rozpościerał się widok na Poniatowo, na Franciszkowo, na Żuromin.
[b]Rekreacyjny park[/b]
Drzewa przy ulicy Zielonej zaczęły rosnąć w 1965 roku. Wówczas uczniowie niedawno powstałej szkoły – technikum w czynie społecznym posadzili kilkaset drzew na miejscu dawnych łąk. Odtąd na „paśnikach” zaczęły odbywać się miejskie imprezy. Marian Kalinowski – nauczyciel technikum, który z młodzieżą drzewa sadził mówi, że doskonale pamięta dożynki z 1966 roku. – Przygotowywałem wtedy choreografię z męskim zespołem gimnastycznym – mówi nauczyciel. Podczas dożynek zebrały się władze całego powiatu. Na obrzeżach polany stały GS-owskie budki z oranżadą, piwem i bułkami. Żurominianie na uroczystość przychodzili całymi rodzinami. Zabawa przeciągała się do późnych godzin. Z każdym rokiem park rósł. Wraz z nim rosło pokolenie mieszkańców miasta urodzonych w latach 60-tych.
[b]Współczesna śmierć parku[/b]Dziś „paśniki” to podmiejski zagajnik. Wiele młodych osób, które przychodzą tu na ogniska, wagary, nie wie nawet, że las ten sadzili ich rówieśnicy. Na polanie znajduje się wiele miejsc, na których rozpalano ognisko.
Niedawno wycięto tu około 500 drzew, żeby w przyszłym roku w tym miejscu mogła biec obwodnica. Połowa paśników zniknęła z powierzchni ziemi. Kolejną część władze miasta przeznaczyły pod wysoką zabudowę.
Zdaje się, że współczesne władze naszego miasta zapiszą się w jego historii nie tylko pobudowaniem obwodnicy, czy wyremontowaniem budynku kina, ale również uśmierceniem żuromińskich „paśników”.
[img]https://[/img]
Dodaj komentarz