Żuromin. Stop Przestępstwom. Akcja Kurier i policji

OKAZJA rodzi pasera

Jan K. kupił na targowisku rower po okazyjnej cenie – za 100 zł. Zadowolony przyjechał nim do sąsiada, mieszkającego w tej samej wiosce. Okazało się wtedy, że kupiony „góral” jest własnością gospodarza, co można było stwierdzić po oznakowaniu. Ponieważ obydwaj panowie nie mogli polubownie rozwiązać sporu – rozstrzygnął go sąd. Pan Jan skazany został na 120 godzin społecznej pracy, po pięć godzin tygodniowo, za… nieumyślne paserstwo. Mógłby tej kary uniknąć, gdyby – no właśnie – jakich czynności zaniechał przy realizacji transakcji?

– Przestępstwo paserstwa może być popełnione umyślnie lub nieumyślnie. Ponadto czyn ten ujęty jest także w kodeksie wykroczeń. Tam za paserstwo, które dotyczy mienia wartości poniżej 250 zł, grozi kara przewidziana w kodeksie wykroczeń, czyli areszt, ograniczenie wolności czy grzywna do 1500 zł lub nagana. Ale jeśli mamy do czynienia z paserstwem dotyczącym mienia większej wartości, kwalifikowane jest to jako przestępstwo i traktowane o wiele surowiej, czyli zagrożone karą pozbawienia wolności do lat 5. Nawet w przypadku dopuszczenia się nieumyślnego paserstwa konsekwencje mogą być także dotkliwe – kara pozbawienia wolności do lat 2. Wracając do tego konkretnego przypadku – w literaturze prawa karnego jest dość jasno określone, że decydują obiektywne okoliczności, na podstawie których nabywający może przypuszczać, iż mienie pochodziło z kradzieży. Nabywca powinien się orientować, że jeśli kupuje od osoby podejrzanej konduity towar za zaniżoną cenę, to coś w tej transakcji nie do końca jest jasne. Taką przesądzającą sprawą może być oznakowanie przedmiotu transakcji i nie chodzi tu tylko o rower, a np. o ostemplowaną książkę. Ważne są też inne elementy transakcji, jak czas (np. noc), wiek sprzedającego czy nietypowe miejsce dokonania transakcji

– Nie zawsze transakcja poparta spisaniem umowy między kupującym a sprzedającym chroni przed tym zarzutem. Tym razem pan Y kupił od znajomego nowiutką pralkę, otrzymując rachunek jej zakupu i kartę gwarancyjną. Obydwaj panowie spisali też umowę kupna-sprzedaży. A jednak po pół roku policja zabrała panu Y pralkę, bowiem okazało się, że pierwotny właściciel wyłudził ją ze sklepu metodą „na słupa”, czyli na podstawioną osobę. Pan Y uniknął kary, bo działał w „dobrej wierze”. Co to takiego?

– Jeszcze raz powtórzę, że jeśli mamy podejrzenia co do legalności transakcji, to powinniśmy z niej zrezygnować. Wracam do tego nieszczęsnego roweru. Przecież wiadomo, że taki markowy pojazd, wyposażony nowocześnie i nie wyeksploatowany, nie kosztuje 100 zł. Już sama taka oferta powinna zastanowić nabywcę. Natomiast sytuacja z pralką ma na pierwszy rzut oka wszelkie znamiona legalności. Kupujący spełnił wszystkie podstawowe warunki, by być w zgodzie z prawem. Miał też wszelkie podstawy podejrzewać, że ta transakcja jest jak najbardziej legalna. Zatem kupował w „dobrej wierze”. W takiej sytuacji trudno mówić o popełnieniu przestępstwa czy wykroczenia.

Dokończenie za tydzień

Zbigniew Rzymkowski

Oficer Prasowy KPP Żuromin

 

Dodaj komentarz

Kliknij by dodać komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.