Adam Ejnik
a.ejnik@gmail.com
W żuromińskim szpitalu przekazywano informacje o zmarłych pacjentach. Taki proceder zwany jest „handlem skórami, czy zwłokami”. Przekazujących te nielegalne informacje nazywa się „łowcami skór”. Tego haniebnego procederu dokonywał pracownik szpitala w Żurominie. Dowodzi tego film nagrany ukrytą kamerą, do którego dotarła redakcja Kuriera.
[b]Film detektywa[/b]
Na filmie, nagranym przez agencję detektywistyczną, pracownik żuromińskiego prosektorium poleca detektywowi udającemu rodzinę zmarłego jeden z żuromińskich zakładów pogrzebowych. Kiedy detektyw pojawia się w szpitalu, by odebrać ciało, niemal w tym samym momencie przyjeżdża na miejsce właściciel, polecanego przez pracownika prosektorium, zakładu pogrzebowego. Swobodnie porusza się po pomieszczeniach szpitala i próbuje ubić targu z podającą się za rodzinę zmarłego kobietą.
„Łowcy skór” – nazwa ta się rozpowszechniła po słynnych wydarzeniach z 2002 roku, z Łodzi. Wtedy lekarze, sanitariusze potrafili nawet uśmiercać ludzi dla pieniędzy. Za „skórę” w Łodzi płacono 1200-1800 zł. Jakie stawki obowiązują u nas? Nie wiadomo. Nie wiadomo też, czy pracownik żuromińskiego szpitala brał za informacje pieniądze. Możemy tylko przypuszczać.
[b]Dyrektor wiedział[/b]Sygnały o „łowcach skór” pojawiały się w Żurominie już od wielu lat. Pięć lat temu do szpitala wpłynęła oficjalna skarga. Zignorowano ją, a ówczesny dyrektor szpitala Paweł U. straszył skarżących sądem. W zeszłym roku do szpitala wpłynęło podobne pismo. Zbigniew Białczak dyrektor żuromińskiej placówki zareagował podobnie jak poprzednik. „Zarzuty dotyczące pracy wykonywanej przez pana Marka G. nie pokrywają się ze stanem faktycznym” – czytamy w odpowiedzi dyrektora na skargę – „Zawarte w piśmie informacje traktuję jako pomówienie. W przypadku powtórzenia działań naruszających dobre imię naszej placówki skierujemy sprawę na drogę postępowania sądowego” – pisał Białczak.
Tym razem pojawiły się jednak twarde dowody i trudno będzie przejść nad nimi do porządku dziennego. Skargę na pracownika szpitala złożyła do Starostwa Polska Izba Pogrzebowa. Dysponuje ona sprawozdaniem firmy detektywistycznej, która badała żuromiński przypadek.
Tajemnicą poliszynela jest, że zaskarżany pracownik prosektorium był wcześniej zatrudniony w zakładzie pogrzebowym, do którego miałyby być przemycane informacje.
Skargi na razie nie chce komentować starosta Janusz Welenc:
– Zajmiemy się tą sprawą – mówi Janusz Welenc – jak najszybciej będzie to możliwe.
Rada powiatu debatowała na temat skargi wczoraj podczas nadzwyczajnego posiedzenia. Informacje na temat wyników tych obrad podamy za tydzień.
[b]Proceder kwitnie[/b]Jak twierdzi nasz informator, praktyki nielegalnego przekazywania informacji na temat śmierci pacjentów pojawiły się w chwili, gdy takich praktyk zabroniło prawo.
– Proceder trwa od 2002 roku, a w 2007 roku wprowadzono ustawowy zakaz współpracy szpitala z zakładami pogrzebowymi – twierdzi anonimowy rozmówca.
Inni rozmówcy podają przykłady: Samochody zakładu pogrzebowego pojawiają się na miejscu, gdzie znaleziono zwłoki, bardzo szybko.
Taką sytuację obserwowaliśmy przy odnalezieniu zwłok mieszkanki Żuromina, która zamarzła w grudniu ubiegłego roku. Tuż po przyjeździe służb sanitarnych na miejscu pojawił się samochód jednego z zakładów pogrzebowych. Była 1. w nocy. Wówczas rodzina zrezygnowała z usług zakładu, ale wiele rodzin tego nie czyni.
Anonimowy rozmówca twierdzi, że większość pogrzebów osób, które zmarły w szpitalu obsługuje jeden zakład pogrzebowy, a jego właściciel o śmierci osób wie nawet szybciej niż rodzina zmarłego.
O dalszym przebiegu sprawy będziemy Czytelników informować na bieżąco.
Z ostatniej chwili: Wiemy już, że radni przekazali skargę do rozpatrzenia dyrektorowi szpitala. Nas takie postępowanie trochę niepokoi, biorąc pod uwagę, że dyrektor podobne skargi już odrzucał. Czekamy na finał tej sprawy.
Dodaj komentarz