Kina w całej Polsce skorzystały z możliwości ponownego otwarcia. Były to jednak małe placówki. Duże, sieciowe multipleksy nie podjęły tego ryzyka ze względu na koszty. Sale kinowe mogą być zapełnione jedynie w połowie. Nie można też sprzedawać napojów ani przekąsek, a na tym głównie zarabiały duże sieci. Kinomanom pozostały więc małe placówki, takie jak w Żurominie.
– Kino ruszyło w piątek, ale frekwencja była mizerna- komentuje dyrektor Żuromińskiego Centrum Kultury Janusz Kuklewicz. W dalszej rozmowie tłumaczył, że nie dziwi się temu, ponieważ kina nie mają czego grać. Na rynku nie ma nowości. Dystrybutorzy posiłkują się swoimi archiwami, a widzowie lubią przychodzić na seanse premierowych produkcji. Obecnie w żuromińskim kinie można obejrzeć dwa filmy: „Szkoła Czarownic” oraz „Turbopies i turbokot”. Dyrektor planował zamówić dla żuromińskich widzów najnowszą część popularnych „Listów do M”, niestety producenci podjęli decyzję o premierze filmu na platformie streamingowej i tylko tam można go obejrzeć.
W miniony weekend z żuromińskiego kina skorzystało łącznie około 30 osób, natomiast podczas jednego seansu na sali może przebywać maksymalnie 80 widzów.
Czy ten sezon kinowy uda się jeszcze jakoś uratować? Raczej nie, kina są popularne głównie jesienią i zimą. Taką statystykę potwierdza także dyrektor Janusz Kuklewicz. – Z początkiem wiosny ludzie coraz mniej przychodzą do kina, zaczynają więcej spacerować, jeździć na rowerach, pracować w ogrodach, ten sezon był stracony- podsumowuje. Wierzy jednak cały czas w rozwój kina i chce to realizować. Jak nas poinformował, cały czas składa wnioski o dofinansowanie wymiany sufitu w sali kinowej. Wniosek został złożony w ostatnim czasie do trzech instytucji: Ministerstwa Kultury, Rządowego Funduszu Inwestycji Lokalnych oraz Państwowego Instytutu Sztuki Filmowej.
Kacper Czerwiński
Dodaj komentarz