Wiadomości

SZPITAL ODPOWIADA NA PYTANIA

W połowie czerwca pisaliśmy na łamach „Kuriera” o rodzinie, która miała żal do żuromińskiego szpitala. Bliscy pacjenta obwiniali placówkę o to, że nie udzieliła odpowiedniej pomocy ich krewnemu. Publikujemy odpowiedź lekarza dyżurnego.

Wracamy do tematu, o którym pisaliśmy 17 czerwca („Kurier Żuromiński” nr. 24 [727]). Przypomnijmy, że do naszej redakcji zgłosili się bliscy 66-letniego mieszkańca Cieszk, który od paru miesięcy walczył z białaczką. Mężczyzna podczas pobytu w domu (pomiędzy zabiegami chemioterapii) poczuł się źle. Miał podwyższoną temperaturę oraz biegunkę. Rodzina starała się domowymi sposobami pozbyć dolegliwości. Niestety stan chorego się nie poprawiał. Bliscy zadzwonili pod numer alarmowy, jednak dyspozytor odmówił przyjazdu karetki, dlatego rodzina postanowiła pojechać z chorym do żuromińskiego szpitala (17 maja). W relacji naszych rozmówców mężczyzna nie był nawet przez chwilę na izbie przyjęć tylko na korytarzu. Chorego odebrał pielęgniarz, który kazał poczekać przy drzwiach wejściowych (wewnątrz budynku). Rodzina pacjenta zdziwiła się, że po niespełna godzinie pan Andrzej zadzwonił do nich, żeby po niego przyjechali. Lekarz miał nie zaprosić chorego do gabinetu, oraz nie rozmawiać z nim o jego stanie. Jak twierdzi rodzina pacjenta pielęgniarz miał podejść do chorego i przekazać mu słowa lekarza dyżurującego, że w systemie jest on pacjentem warszawskiego szpitala i to tam powinien się zgłosić. Jak pisaliśmy w pierwszej publikacji, chory trafił po paru dniach do warszawskiego szpitala, gdzie zmarł (5 czerwca). Rodzina zastanawiała się, czy sytuacja z Żuromina mogła mieć wpływ na śmierć ich krewnego. O zajęcie stanowiska poprosiliśmy żuromiński szpital 15 czerwca, odpowiedź na naszego maila otrzymaliśmy 29 czerwca. Poniżej publikujemy wypowiedź lekarza dyżurnego, w tym dniu.

„W odpowiedzi na pismo dostarczone mi dnia 26.06.2020 r. dotyczące pacjenta Andrzeja P. stwierdzam co następuje:

Pacjent trafił do punktu konsultacyjnego dnia 17.05.2020 r około godziny 11:00 ze skierowaniem do oddziału paliatywnego z powodu podwyższonej temperatury i osłabienia w przebiegu białaczki.


Dwa dni temu wystąpiła biegunka, która ustąpiła 16.06.2020 r. Pragnę podkreślić, iż pacjent przybył do szpitala o własnych siłach poruszając się samodzielnie, dobrze: pacjent był bardzo kontaktowy. W trakcie rozmowy z pacjentem okazało się, iż pacjent jest leczony w szpitalu w Warszawie z powodu białaczki, a na naszym terenie od kilku dni przebywa na przepustce.

Po zebraniu wywiadu- badanie podmiotowe- i oceny przedmiotowej pacjenta stwierdzono podwyższoną temperaturę do około 38 °C bez objawów niewydolności krążenia i oddychania.

Stan pacjenta nie wymagał nagłej hospitalizacji i nie zagrażał życiu pacjenta.

Oceniono iż stan ten jest na tyle dobry iż powinien on niezwłocznie- jeszcze tego samego dnia- ze względu na chorobę zasadniczą (białaczkę-przyp.red.) i podwyższoną temperaturę przerwać pobyt na przepustce i wrócić do szpitala i oddziału, na którym się leczył- o czym został poinformowany.

Pacjent nie wymagał transportu sanitarnego, poruszał się własnym transportem.

Pragnę podkreślić iż odległość Żuromina od Warszawy tj. do szpitala, w którym był leczony i został wypisany na przepustkę to około 150 km. co przy poruszaniu się samochodem- zgodnie z zasadami ruchu drogowego na tej trasie powinno zająć około półtorej do dwóch godzin tzn. pacjent powinien ponownie trafić do oddziału w Warszawie już około 13-14.

O dość dobrym stanie pacjenta może także świadczyć fakt, iż po skontaktowaniu się rodziny z lekarzem prowadzącym i przedstawieniu mu wyników badan, które wykonał lekarz rodzinny następnego dnia, lekarz prowadzący zaproponował pacjentowi powrót z przepustki dopiero następnego dnia, a nie natychmiast (konkluzja z treści artykułu).

Dlaczego pacjent i rodzina pacjenta nie wykonali moich zaleceń lekarskich i pacjent trafił do oddziału w Warszawie dopiero po 3 dniach, a nie natychmiast- tego samego dnia- nie potrafię powiedzieć- o tym powinna wiedzieć rodzina i pacjent.

Według mojej oceny pacjent został potraktowany w punkcie konsultacyjnym jak najbardziej prawidłowo i profesjonalnie, a pretensje rodziny zawarte w artykule uważam za niezrozumiałe.

Na koniec pragnę podkreślić:

Po pierwsze- skierowanie w/w pacjenta do oddziału paliatywnego było nietrafne gdyż pacjent nie wymagał leczenia w oddziale paliatywnym gdzie są leczeni pacjenci w stanie terminalnym (okres choroby, w którym zauważa się nieodwracalne pogorszenie ogólnego stanu chorego z nasileniem dolegliwości fizycznych, połączonych z ograniczeniem sprawności ruchowej- przyp.red.) , a stan w/w pacjenta był taki iż wymagał on kontynuacji leczenia w wyspecjalizowanym ośrodku o wyższym stopniu referencyjności, niż nasz szpital, w którym zresztą był leczony i do którego został skierowany.

Po drugie- z bardzo dużą dozą prawdopodobieństwa iż pacjent wychodząc na przepustkę został poinformowany przez lekarza prowadzącego iż w przypadku wystąpienia na przepustce niepokojących objawów powinien natychmiast zgłosić się do oddziału.

Po trzecie- przyjęcie pacjenta, który jest na ewidencji innego szpitala i nie został wypisany- zdjęty z ewidencji- jest niemożliwe- nie przyjmie system komputerowy- chyba, że stan zagraża życiu- wtedy nie patrzymy na żaden system i ratujemy życie- a w tym przypadku konieczności nie było.

Po czwarte- wiązanie tegoż faktu, o którym mówi artykuł ze zgonem pacjenta po 3 tyg. leczenia w Warszawie jest moim zdaniem jest nieuzasadnione i nieuprawnione.

Lek. Med.”

Sprawy nie zamierzamy komentować i stawać po żadnej ze stron. Ocenę pozostawiamy Czytelnikom.

Kacper Czerwiński

komentarzy

Kliknij by dodać komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

  • szpitalowi w Zurominie można wiele zarzucić, ale na pewno nie w tej sytuacji. Jak niby mieli przyjąć pacjenta, który przebywa aktualnie na przepustce z innego szpitala? tak się nie da. Druga sprawa, że gdy był chory na nowotwór, to chyba liczył sie z tym, ze moze umrzec w kazdej chwili. po co tyle czekał z powrotem do Warszawy gdy jego stan sie pogorszyl? nieodpowiedzialny jakis, ale wiadomo, najlepiej zwalic wine na innych i zgarnąć kase z odszkodowania, czego pewnie chce rodzina. nie lubie szpitala w zurominie ale to akurat jest gównoburza.

  • Kto dalej twierdzi, że 2 miliardy złotych czyli dwa tysiące milionów (ładna suma) potrzebne było bardziej TVP na kampanię Dudy niż na leczenie chorych na nowotwory ?

    • z tymi 2 miliardami dla TVP to było przegięcie, ale nie zapominajmy o kradzieży naszych środków z OFE przez tak lubianą prze Ciebie PO. Śliski Vincent i Rudy Donald gdzieś tą kasę wytransferowali – zapytaj swoich mentorów gdzie?.
      Ilu ludzi chorych na raka można uratować za te miliardy. Władzy trzeba patrzeć na ręce i bezwzględnie rozliczać i nie ważne jaka opcja rządzi.