Wiadomości

WĄSKIE OKNO TRANSFEROWE, CZYLI BŁYSKAWICZNA ZMIANA W RADZIE NADZORCZEJ SPÓŁKI

W ciągu jednego dnia w Radzie Nadzorczej Żuromińskich Zakładów Komunalnych odwołano jednego z członków i powołano drugiego, mającego kancelarię prawną tuż obok. To zainteresowało miejskich radnych.

Dotychczas zasiadający w Radzie Nadzorczej ŻZK radca Mariusz Kowalski zrezygnował, a tego samego dnia w jego miejsce powołana została Iwona Desperat. Oboje mają kancelarie niemal w tym samym miejscu. Wydało się to dziwne radnym, którzy zadali z tego powodu mnóstwo pytań burmistrz Anecie Goliat i wiceprezesowi spółki Wojciechowi Kwiecińskiemu. Odpowiedzi raczej ich nie usatysfakcjonowały.

Dyskusja nad tym tematem odbyła się 23 czerwca, podczas przedsesyjnego wspólnego posiedzenia komisji stałych Rady Miejskiej. – Osoba, która prowadzi kancelarię prawniczą zdecydowała się pomóc nam w takich zadaniach, które nas czekają, czyli budowa oczyszczalni – mówił wiceprezes spółki Wojciech Kwieciński. Jak tłumaczył, będzie to wymagało specjalnego nadzoru prawniczego.

Radny Andrzej Staroń dziwił się, bo przecież spółkę obsługuje kancelaria prawna i robiła to do tej pory. – Jeżeli macie państwo kancelarię prawną, która dotychczas obsługiwała różne inne zapytania ofertowe czy inne działania, to rozumiem że korzystaliście z ich pomocy i nagle stali się zupełnie niewydolni w tym zakresie? Mamy też obsługę prawną gminy, więc może byłby wspólny interes w tym, żeby ta sama kancelaria obsługiwała, a nie powoływanie osoby? Kto był inicjatorem, żeby powstało takie stanowisko? – dociekał.

Jak zaczął tłumaczyć Wojciech Kwieciński, radca dotychczas zasiadał w Radzie Nadzorczej, więc doskonale zna firmę, której teraz będzie pomagał. Wiceprezes ŻZK poinformował, że decyzja podjęta była wspólnie, po rozmowie ze wszystkimi członkami zarządu i burmistrz miasta Anetą Goliat. – Po konsultacjach zapadła taka decyzja. Umowa jest na rok, sprawdzimy, jak ten pan będzie się sprawował w swojej funkcji – powiedział Kwieciński.

Pytanie o transparentność

Tu od razu głos zabrał radny Staroń zwracając uwagę na czas, w którym wszystko się zadziało. – Jak to jest możliwe, że osoba będąca członkiem Rady Nadzorczej, podejmująca decyzję o tym, że trzeba powołać takie stanowisko osoby, która ma doradzać w zakresie prawnym obsługi zamówień publicznych, tego samego dnia zostaje odwołana, a tego samego dnia podpisuje umowę o podjęciu współpracy w zakresie obsługi prawnej? Gdzie tu jest transparentność? Gdzie tutaj jest czas na pozyskanie informacji z rynku, kto i za ile wykona taką usługę? Państwo nie decydujecie o własnych pieniądzach. Ostatnio pan zwracał uwagę, że żeby wykonać audyt to zrezygnujecie państwo z bypassa. Zapyta pan mieszkańców, czy kolejne 60 tys. to po prostu wydacie dlatego, że trzeba wykonać, ile w ostatnim roku było zapytań ofertowych? Mówię o skali problemu, z którym ten człowiek będzie się musiał zmierzyć. Niech pan mi odpowiada na pytanie – mówił Andrzej Staroń.

Protest Kwiecińskiego

Te pytania rozjuszyły wiceprezesa miejskiej spółki. – Pani przewodnicząca, miałem to zrobić w zeszłym tygodniu. Protestuję przed formą przesłuchania przez pana radnego. Proszę obejrzeć sobie nagrania wszelkie, nie tylko do mojej osoby, do pani kierownik, do urzędników. To nie jest prokurator – wypalił wiceprezes Kwieciński.

Radny Staroń od razu odparł, że to Kwieciński obrażał ostatnio radnych i do tej pory nie przeprosił. – Niech pan przestrzega ogólnych norm, które obowiązują przy takich okazjach. Ja pana nie przesłuchuję, pana pytam. Pan jest wiceprezesem firmy Żuromińskie Zakłady, wiceprezesem, pan odpowiada za realizację zadań w określonym zakresie i z tego zakresu pana pytam. Jak nie pytam, co pan uprawia w ogródku – zripostował radny Andrzej Staroń.

– Takie postępowanie było potrzebne i je zrobiliśmy. A z tego, czy było potrzebne, czy nie może nas pan odpytać za rok. Albo stwierdzić, że tak. Proszę bardzo, powołaliście, wydaliście 60 tys. a ten człowiek w zasadzie zrobił wam jedno postępowanie. Może będzie to jedno, ale oczyszczalnia i będzie to trwało 4 lata – odparł Kwieciński.

Czas, czas

Kwieciński dodał, że nie ma czasu na pytania, na zwlekanie, bo oczyszczalnia ma powstać do 2024r.

Radny Staroń jeszcze raz wrócił do zdarzeń, które nastąpiły jednego dnia – rezygnacja Kowalskiego, powołanie Desperat, podpisanie umowy przez Kowalskiego o podjęciu współpracy. – Przecież ten pan jako członek Rady Nadzorczej miał wpływ na formułowanie tej oferty czy podejmowanie decyzji o tym, że taka osoba zostanie powołana, czy stanowisko. Z tego punktu widzenia to się wydaje niezbyt przejrzyste – skomentował Staroń.

Staroń pytał też Anetę Goliat, w jaki sposób wybrano nową osobę na miejsce rezygnującego. Ta odparła, że ona jako wspólnik spółki, ma takie kompetencje i kiedy wpłynęło podanie pani Iwony Desperat, powołała ją zarządzeniem do Rady Nadzorczej. Podkreśliła, że miała odpowiednie kompetencje.

Radny skomentował, że to burmistrz poinformowała o zmianach w tym organie, więc radnym nasunęły się pytania, tym bardziej, że przed spółką wielka inwestycja, jaką jest budowa oczyszczalni.

– Jeżeli ktoś chce prowadzić autobus, musi mieć prawo jazdy, które do tego uprawnia. Jeśli ktoś chce być członkiem rady nadzorczej, musi te formalne rzeczy spełniać. Mówienie o czasie, że mamy go mało jest w strasznym konflikcie z podjętą decyzją w zakresie podpisania aneksu do umowy z firmą, która opracowuje projekt, bo w łatwy sposób o 5 miesięcy zostało to przesunięte. Także mówienie i wywoływanie takiej jak gdyby ze strony radnych nieodpowiedzialnej postawy i pokazywanie w ten sposób jest nieodpowiedzialne z państwa strony. Pani jako właściciela, dlatego że my bardziej od pani się troszczymy, by przyciskać i te terminy śrubować, żeby tego czasu na realizację zostało jak najwięcej. Powtórzę – na etapie rysowania, robienia projektów, uzyskiwania pozwoleń już straciliśmy 5 miesięcy – zaznaczył Staroń. Przypomniał, że rozmowa o tym trwa od wielu lat, ale właśnie tylko rozmawiano, a konkretne decyzje nie należą do radnych, a prezesów spółki.

Podstawa komunikacji

– Ja uważam, że stawianie krótkich, konkretnych pytań i udzielanie prostych odpowiedzi jest najłatwiejsza formą komunikacji. Bo nikomu nie są potrzebne opowiadania o różnych rzeczach, jest potrzebna konkretna informacja zwrotna. A odnosząc się do audytu, to jest pani decyzja jako właściciela, czy ten audyt będzie, czy nie. I proszę nie mówić, że opinia rady nadzorczej jest tu wiążąca, bo to pani decyduje, a rada ma wykonywać przez panią zlecone zadania czy inne wymagania – podkreślił Andrzej Staroń.

Wojciech Kwieciński pytał, co należało zrobić w sytuacji, gdy firma projektowa nie dostarczyła projektu na czas, w związku z czym trzeba było umowę aneksować.

– Gdzie była rada nadzorcza, że nie rozliczyła firmy z zakresu wykonanych pracy i gdzie wy byliście jako zarząd, że nie zgłaszaliście tego, że miało być w lipcu/sierpniu zrobione badanie geologiczne, a go nie było. A teraz się pan pyta, że co, boks? (nawiązał do gestu pokazanego przez wiceprezesa kiedy ten mówił, co miał zrobić, gdy firma nie dotrzymała terminu i uderzał pięścią w drugą dłoń – przyp. red.) – pytał radny. I podkreślił, że prawie półroczne przesunięcie terminu oddania dokumentacji nie budzi optymizmu. Jak skomentował, nikt np. w szkole nie przesuwał terminu zakończenia roku, bo chorowali nauczyciele, chorowała dyrekcja. – Terminy są obowiązujące i trzeba je realizować. Myślę, że wszyscy, a szczególnie państwo, którzy ciągle podkreślacie problem mijającego czasu i tego ostatecznego terminu, kiedy trzeba tę oczyszczalnię oddać do użytkowania powinniście dokładać wszelkich starań, żeby te terminy nie były przekraczane, bo to jest w naszym wspólnym interesie. To państwo jako prezesi decydując się na pełnienie tej funkcji przyjęliście na siebie tę odpowiedzialność za realizację tego zadania – mówił. Zaznaczył, że ma prawo pytać o etapy zadania miejskiej spółki. – Czy to się panu podoba, czy nie, to każdy z nas jest na swoim miejscu – stwierdził Andrzej Staroń. Podkreślił, że to nie radni wymyślili harmonogram prac, więc to nie oni go nie dotrzymali.

Wiceprezes zaczął opowiadać o tym, że w trakcie zmienili koncepcję oczyszczalni, zakładając karbonizację odpadów bio, więc jest to czynnik po stronie ŻZK, ale jego zdaniem nie powinno się projektować czegoś, co za chwilę będzie przestarzałe.- Nie chcemy, by w momencie zbudowania oczyszczalni była ona przestarzała technologicznie – mówił wiceprezes spółki.

– Wasza firma stała się zakładnikiem tego projektu – stwierdził radny Waldemar Bukowski. Pytał o finansowanie tej inwestycji. Stwierdził też, na opowiadanie wiceprezesa o potrzebie modernizacji kotłowni przy ul. Szpitalnej, że mowa była o tym od wielu lat. – Naszych podpowiedzi nie słuchaliście – mówił Bukowski. – Może ja nie słucham was tylko robię? – zripostował wiceprezes. – Na razie to słyszymy tylko opowiadania – wtrącił się Staroń. Kwieciński skierował więc do niego zaproszenie do siedziby firmy, by radni mogli obejrzeć dokumentację, zgromadzoną w segregatorach. – Segregatory nie zmieniają ilości dymu – skomentował radny Andrzej Staroń.

Wąskie okno transferowe

Pod koniec dyskusji przewodnicząca rady Barbara Michalska spytała, czy w związku ze zwolnieniem się miejsca w Radzie Nadzorczej wpłynęły do burmistrz inne podania. Jak podała burmistrz innych nie było, nie było też konkursu. Zdaniem Michalskiej inne osoby nie miały więc szansy złożyć swoich aplikacji na stanowisko, które ledwo zostało opróżnione, a już je zapełniono. – Członek rady odchodził, „namaścił” z tej kancelarii następną osobę. Nie wiem, czy to jest właściwe – podkreśliła Michalska.

– A ja chciałam powiedzieć, że cały czas mówimy, że mamy mało czasu, a pozwalamy sobie na eksperymenty, albo ta osoba się sprawdzi, albo nie – skomentowała Halina Jarzynka.

– Nie mamy za dużego wyboru – wtrąciła burmistrz Aneta Goliat.

– Myślę, że mówienie o tym, że osoby mogły składać podania biorąc pod uwagę, w przypadku obsługi prawnej, że tego samego dnia została osoba odwołana i podpisana z nią umowa, to w takie wąskie okno transferowe mało kto trafi. To trzeba być naprawdę sztukmistrzem, żeby w ciągu dwóch, trzech, kilku godzin zdobyć tę informację, złoży

dokumenty i przyjść na taką rozmowę. Proszę nas poważnie traktować, bo to po prostu jest niepoważne takie tłumaczenie – odparł radny Andrzej Staroń do Anety Goliat. Radny poprosił skarbnik miasta o podanie kwoty, jaką urząd wydaje na obsługę prawną urzędu (jest to 9 tys. zł, brutto) i na tej podstawie stwierdził, że ŻZK są bogate.

Umowa w czyim interesie

Zauważył też, że umowa zawarta (na obsługę Spółki przez Kowalskiego) na rok zawiera klauzulę wypowiedzenia 3-miesięcznego.- ¼ okresu, na który trwa. Z reguły umowy na rok mają 1 miesięczny wypowiedzenia. Ja nie wiem, o czyj interes panowie dbaliście, podpisując taką umowę – zauważył radny.

Wiceprezes Kwieciński poinformował, że wystosowano zapytanie ofertowe do 3 kancelarii w tym zakresie, zanim wybrano następczynię Kowalskiego.

Umowa z adwokatem szczególnie zainteresowała radnych. Poproszona o wypowiedź w tej kwestii została skarbnik gminy Grażyna Sikut. – No ręce opadają – zaczęła skarbnik, ale dalej stwierdziła, że nie wie, czy powinna mówić co tak naprawdę o tym wszystkim sądzi z obawy przed tym, żeby radca nie wystosował pisma w takim tonie, w jakim wystąpił reprezentując dyrektora „Dwójki” Piotra Babiucha. – Tą umową można wszystko wprowadzić. Pan nie widzi? Pan nie chce gminie dać podatku od nieruchomości i umów dzierżawy do tej pory nie zawarliśmy, podatku nie chcecie dać gminie, dlatego że coś nie gra, czegoś nie ma, miliardy dokumentów. Po prostu, masę podpisów. Nie możecie tego zrobić, bo to musi tak grać. Odpowiadacie na 14 stronach na moje pytanie zwykłe, proste, natomiast taka umowa, to się światełko nie pali? – pytała wiceprezesa Kwiecińskiego.

Burmistrz spytała, co jest takiego złego w tej umowie, bo sama jej jeszcze nie widziała. Umowa zawiera opłatę ryczałtową 4 tys. netto, czyli prawie 5 tys. brutto. – Czy cokolwiek zrobi czy nie zrobi, dostanie ryczałt – mówiła skarbnik. – Tam są zapytania ofertowe, powyżej 130 tys. zł to się mało co dzieje – kontynuowała.

– No oczyszczalnia będzie – wyjaśniła burmistrz.

– Ale oczyszczalni nie budują prawnicy. Oczyszczalnię budują inżynierowie i pracownicy. Tak jak my w urzędzie- wydział budownictwa buduje. Pan mecenas co najwyżej sprawdzi, przejrzy i dziękuję. Jak zaczną nam prawnicy w Płocka budować oczyszczalnię, to tak nie działa. To wy musicie budować – mówiła do wiceprezesa skarbnik.

Trzeba się znać na temacie rozmowy

W pewnym momencie burmistrz stwierdziła, że cała ta rozmowa nie ma sensu. – Jeżeli mają się wypowiadać osoby na jakiś temat, to po pierwsze muszą mieć ku temu kompetencje i wiedzę. Jeżeli państwo mają zarzuty, to proszę je postawić. My się do nich ustosunkujemy. Bicie piany i opowiadanie nie wiadomo o czym to jest szkoda państwa czasu i mojego również, i pana prezesa, pani skarbnik, bo mamy co robić – zaoponowała Aneta Goliat.

– Bardzo państwa proszę, nie przeszkadzajcie. Ocenicie za chwilę. Macie konkretne pytania? Proszę o te pytania. Wszyscy, począwszy od pracowników czasami mamy dość takiego przesłuchiwania nas. Uwierzcie mi państwo. Ostatnie spotkanie. Staje dziewczyna i mówi. Czy państwo tego nie czujecie, nie widzicie. I co, i jak, i po co. Prokurator – zdenerwowała się burmistrz w kontekście tego, że na posiedzenie sesji przyszła kierownik Ewa Wnuk i odpowiadała na pytanie, czy śmieci znalezione na zamkniętym wysypisku przez komisję infrastruktury mogły tam być składowane, czy nie.

– To ja i zarząd spółki będzie odpowiadał za budowę oczyszczalni. Państwo możecie nam tylko doradzić, o co bardzo proszę. Podpowiedzieć, o co bardzo proszę. Wskazać błędy i powiedzieć – cofnij się, bo źle idziesz. Bardzo państwa proszę, takie przesłuchiwanie nie ma sensu – mówiła w emocjach.

– Jeśli dla pani burmistrz problem śmieci na wysypisku, na którym nie powinny być nie jest problemem, no to myślę, że trzeba zweryfikować swoje poglądy w tym zakresie z ustawowymi wymaganiami – skomentował jej postawę Andrzej Staroń. Potem przypomniał, że ona sama wyznaczyła Ewę Wnuk do rozmowy z radnymi (zajmowała się do 19 kwietnia tematem odpadów komunalnych). – Więc proszę nie mówić, że ją przesłuchiwaliśmy. Miała zadane konkretne pytania, bo pani miała widocznie inną wizję, żeby przestawiła sprawę, więc była zdenerwowana chyba z zupełnie innego powodu. I proszę nie mówić, że my stresujemy pracowników, bo to pani odpowiada za pracę urzędu, za relację miedzy urzędnikami a radnymi, za udzielanie nam informacji – zwrócił się do Anety Goliat radny. Podkreślił, że radni mają prawo pytać.

Radni jak sroki?

Staroń stwierdził, że od tego są radni, żeby pytać. – Tego oczekują od nas mieszkańcy, że nie będziemy siedzieć i patrzeć jak sroka w gnat, tylko zdawać pytania, bo widzimy, że pewne rzeczy nie idą do przodu. Dlatego pytamy tyle razy, bo wiele razy pytając o różne kwestie za chwilę są inne odpowiedzi, są inne pomysły – mówił. Przypomniał, że tyle razy rozmawiano o oczyszczalni, ale ani prezesi, ani burmistrz nie wspominali, że przy takiej dużej inwestycji będzie potrzebna obsługa prawna, by nie natknąć się na jakieś kruczki prawne.

– Z punktu widzenia argumentacji, którą nam pani przedstawia, argumentując różne kolejne po drodze podejmowane decyzje nie mamy przekonania, bynajmniej będę mówił za siebie, co do słuszności takiego postępowania – mówił. Przypomniał o wielokrotnym pytaniu o obniżeniu kosztów za bioodpady, o budowie bloku komunalnego.

– Budowa bloku się rozpoczęła. Jest kierownik budowy, jest przygotowany plac – odparł Kwieciński.

– Tam są tak ujęte zapisy, że jak stwierdzi, że coś jest większym nakładem pracy, to jakby ustalacie swoją cenę. No tak się umów nie zawiera. Po prostu przeczyta pan jeszcze raz, się tak przyłoży, jak do mnie do podatku i szeroka obsługa prawna, i niech to będzie 10 tysięcy i niech wszystko panu obsłużą. Do czego panu 50 prawników? Pan ma tam tylko zamówienia. Do zamówień publicznych aż panu kancelaria? Nie, szeroka, z rynku poszukana, sprawna, ja nie mówię, że nie, ale nie do zamówień publicznych. Pan wykupił usługę zamówień publicznych – podkreśliła skarbnik gminy.

Burmistrz zaapelowała do radnych o szacunek dla kierowników i dla niej. – Bardzo dobry apel, proszę do swoich kierowników go przede wszystkim pokazać i dyrektorów jednostek, bo nie zawsze właściwa jest ta relacja. Rozmawiałem z panią kierownik, pewne rzeczy wyjaśniłem i to, co pani mówi nie do końca ma odzwierciedlenie z tego, co wynika z naszej rozmowy. Proszę nie przesadzać z tym eksponowaniem tych wszystkich rzeczy – odniósł się Andrzej Staroń.

Odnosząc się do pytania z poprzedniej sesji o obecność śmieci tam, gdzie być nie powinno radny Leszek Łuczkiewicz stwierdził, że należało dać ją wprost, a nie kluczyć. – Tak, jakbym zapytał, czy pies ma cztery łapy. No pięciu nie ma. Taka była odpowiedź – powiedział.

Andrzej Staroń stwierdził, że problem ze śmieciami na wysypisku w Brudnicach nie jest normalną sytuacją. – Niepodpisanie umowy do 1 czerwca pani jako burmistrza z pewnym sensie panią jako właścicielem Żuromińskich Zakładów, kiedy samej z sobą się nie można się dogadać, nie budzi dobrych nadziei na przyszłość w sensie załatwiania tak istotnych spraw – skomentował radny Andrzej Staroń. Zaznaczył, że jak się stawia wymagania mieszkańcom, przedsiębiorcom, to trzeba postawić je również sobie.

– Zadawanie pytań jest jakby najprostszą formą komunikacji i ustalania pewnej wiedzy – podsumowała wiceprzewodnicząca Halina Jarzynka.

Burmistrz Aneta Goliat stwierdziła, że radni powinni bezpośrednio pytać u kierowników w magistracie. – Nie wyobrażam sobie, żeby 15 radnych odwiedzało panią kierownik Tereskę Czaplińską zadawało pytania w jej miejscu pracy. Nasze spotkania, komisje i sesje, są od tego – zakończyła Halina Jarzynka.

Radny Andrzej Staroń stwierdził, że po komisji infrastruktury jej ustalenia przekazano do burmistrz miasta, która do posiedzenia komisji tematu nie podjęła. – Temat jest bardzo istotny, nie będziemy czekać nie wiadomo ile czasu, aż ktoś zechce nam odpowiedzieć – powiedział.

– Zwróciłam się do spółki o pomoc. Bo tak jak mówiłam, przyznali się pracownicy, no wysypali te śmieci. I zapytałam, czy to znaczy, że miałam im głowę urwać? – mówiła Aneta Goliat.

Staroń przypomniał jednak, że problem śmieci widziała cała komisja, a pracownicy wykonują polecenia swoich zwierzchników. – Nie można w jednym momencie takimi nieodpowiedzialnymi w mojej ocenie decyzjami zaprzepaścić tego, do czego ludzi zachęciliśmy w sposób nie zawsze związany z ich dobrą wolą. Jak przyszedł moment, że wszyscy muszą segregować nie wszyscy byli zachwyceni, ze muszą sobie stawiać 3-4 pojemniki w mieszkaniu, żeby te śmieci zgromadzić – zakończył Staroń.

Agnieszka Orkwiszewska

komentarzy

Kliknij by dodać komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

  • Pani Agnieszce Orkwiszewskiej brakuje intencji tworczej bo zmiast w krotkim artykule opisac temat to scenogramy wkleja, ehhh, ambicji wiecej by sie przydalo

    • A ja tam lubię poczytać niektórych wypowiedzi, można się pośmiać.
      ps
      nie ma czegoś takiego jak scenogram, jest stenogram

  • Ale smród. Zamiast audytor sprawą powinien zająć się prokurator. Nie trzeba wysyłać doniesienia, wystarczy przesłać do prokuratury ten artykuł

  • Nie każdy ma możliwość oglądać sesje,. A dobrze wiedzieć co kto mówi. W przeszłości bywało,że przekazywano zmanipulowane relacje z sesji a dziennikarzom zarzucano Ich przekręcanie,bo coś było niewygodne.odkad są nagrania przynajmniej z sesji można sobie porównać to co napisali z nagraniem sesji