WYWIAD

KOŁA GOSPODYŃ WIEJSKICH SĄ KOLORYTEM POLSKIEJ WSI

Z poseł Anną Cicholską rozmawiamy przy okazji inauguracji działalności Koła Gospodyń Wiejskich w Karniszynie. Koła stały się konikiem parlamentarzystki. Pytamy też w jaki sposób poseł Anna Cicholska łączy aktywność w okręgu z pracą parlamentarną.

Kacper Czerwiński: Już drugą kadencję zasiada Pani w parlamencie. Widać Panią często w terenie, nie znam Pani aktywności w pozostałych powiatach, ale w powiecie żuromińskim jest Pani częstym gościem. Skąd ta aktywność? Wielu polityków wybiera aktywność medialną, niektórych w ogóle u nas nie widać.

Anna Cicholska: Poruszył Pan bardzo ważny aspekt. Skąd ta aktywność? Uważam, że osoba, która decyduje się na taką funkcję społeczną, publiczną odpowiada za swoich wyborców, których reprezentuje. Albo podchodzi się do tej funkcji poważnie, albo mniej poważnie. Skupię się na sobie i nie będę nikogo oceniała. Oczywiście, pracuję w parlamencie, ale dużo czasu poświęcam na bezpośrednie spotkania z wyborcami w terenie. Moją główną komisją jest Komisja Edukacji, Nauki i Młodzieży, to są moje specjalności zawodowe. Kierowałam też placówkami oświatowymi, byłam samorządowcem. Edukacja i samorząd są mi bliskie. Staram się docierać wszędzie tam, gdzie jestem potrzebna. Tak jak Pan zauważył, część polityków często występuje w mediach i wypowiada się na różne tematy. W dużej mierze tak parlamentarzyści kojarzą się wielu Polakom. Jak osobiście wolę konkretną, wymierną pracę. Współpracuję z mediami, ale głównie z lokalnymi. Skupiam się na moim terenie. Ja mam dużo do powiedzenia na temat spraw lokalnych.

KC: Ile dni w miesiącu spędza Pani bezpośrednio na terenie okręgu?

AC: Zazwyczaj co drugi tydzień od wtorku do piątku przebywam w Warszawie. To są dni sejmowe. Wtedy jestem skupiona nad pracą stricte legislacyjną. Procedujemy ustawy, pracujemy w komisjach. Jestem również aktywna podczas debat. W tej kadencji aktywnie działam też w pracach komisji senioralnej, ponieważ odczuwam potrzebę współpracy z seniorami. Widzę w tej materii szeroki obszar do działania. Nie mogę również pominąć pracy w zespole parlamentarnym ds. kół gospodyń wiejskich. Współtworzyłam tę ustawę i jestem ogromnie dumna, że przynosi tak ogromny efekt w skali całego kraju.

KC: Skąd się wzięło to zamiłowanie do KGW? Pani biuro poselskie aktywnie wspiera koła już funkcjonujące, ale również pomaga otwierać nowe.

AC: Widzę w kobietach, które chcą się spotykać i działać ogromny potencjał. Trzeba było im pomóc. Wcześniej tego nie było, a teraz widać jak szybko powstają nowe formacje. To efekt ustawy z 2018 roku o kołach gospodyń wiejskich, której byłam główną inicjatorką. Proszę zauważyć, że w miastach kobiety mają o wiele większy dostęp do różnych formacji, kół zainteresowań czy stowarzyszeń. Na wsi tego nie ma.

KC: Myślę, że dużą barierą dla powstania danego koła były formalności z tym związane.

AC: Dokładnie! Wiele kół funkcjonowało nieformalnie, kobiety nie chciały rejestrować swojej działalności, bo bały się wypełniania wniosków i całej „biurokracji”. Ja chciałam im to ułatwić. Teraz wiele z nich dostrzega same plusy. Zarejestrowane koło może pozyskiwać dotacje chociażby z Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa. Granty na działalność przyznają również samorządy. Naprawdę warto sięgać po te środki. Panie redaktorze, te kobiety otworzyły się na realizowanie swoich pasji. Członkiniami są często kobiety wykształcone, inżynierki, nauczycielki, lekarki, kobiety młodsze i starsze, które wymieniają się swoimi doświadczeniami. Same organizują sobie czas, ale dbają też o środowisko lokalne. Organizują różnego rodzaju festyny, akcje charytatywne, spotkania dla mieszkańców. To się bardzo zmieniło na przestrzeni lat. Koło Gospodyń Wiejskich to nie tylko stereotypowe babcie z chustami na głowie, które pieką ciasta. One nadają koloryt polskiej wsi. O kołach gospodyń wiejskich mogę mówić godzinami.

KC: Jeździ Pani dużo po okręgu. Ile rocznie przejeżdża Pani kilometrów?

AC: Oj, bardzo dużo, nie jestem w stanie konkretnie powiedzieć. Jeżdżę sama, ale też jeżdżę z panią Moniką (asystent- przyp.red.) i panem Robertem (dyrektor biura poselskiego- przyp.red.). Jesteśmy wszędzie tam, gdzie jesteśmy potrzebni. Podróżuję też po Polsce, nie tylko po moim okręgu, choć w okręgu bywam często. Odwiedzam samorządowców, spotykam się z mieszkańcami, nie tylko w moich biurach.

KC: Z jakimi problemy najczęściej zgłaszają się do Pani mieszkańcy?

AC: Bardzo różne, zazwyczaj są to sprawy społeczne. Często przychodzą się po prostu wygadać, potrzebują, żeby ktoś ich wysłuchał. Czasami sama rozmowa wystarcza. W moich biurach nikt nie zostaje odprawiony z kwitkiem. Jeżeli mnie nie ma, są pracownicy. O pilnych sprawach informują mnie na bieżąco. Oczywiście poseł wszystkiego załatwić nie może, należy o tym pamiętać. Mogę pomóc tylko w zakresie moich kompetencji.

KC: O samorządowców nie pytam, bo zapewne głównymi problemami są oświata oraz fundusze na inwestycje.

AC: Tak, to główne potrzeby samorządowców. Ja wywodzę się z tego środowiska i ta problematyka jest mi bardzo bliska. W parlamencie jestem sekretarzem Zespołu ds. Rozwiązywania Problemów Mieszkańców „Polski Powiatowo-Gminnej”. W tych sprawach trzymam rękę na pulsie. Moim głównym celem jest zrównoważony rozwój Polski. Rozumiem apele samorządowców o zróżnicowanie subwencji oświatowej. Mówię o tym głośno. Szkoły w małych miejscowościach są bardzo ważne, bo pełnią wiele istotnych funkcji poza najważniejszą, jaką jest nauka.

KC: Dziękuję za rozmowę.

Dodaj komentarz

Kliknij by dodać komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.