
Kacper Czerwiński: Nieustannie Prezes Gminny i nieustannie czynny strażak. Rozumiem, że nic się nie zmieniło w tych kwestiach?
Zbigniew Włocki: Czynnym strażakiem jestem, ale już niedługo. W marcu skończę 65 lat i zgodnie z ustawą, nie będę mógł już wyjeżdżać na wezwania.
Jak wpłynęła na was ochotników, na wasze działania pandemia koronawirusa?
Można to podzielić na dwie części. Działalność związku jest zablokowana w całości. Nie organizujemy żadnych uroczystości, żadnych imprez, w tym zawodów. Jedyne co zrobiliśmy to gminny turniej wiedzy pożarniczej, były to eliminacje do zawodów na szczeblu powiatowym. Jak już wspomniałem nie organizowaliśmy zawodów sportowo-pożarniczych. W tym roku miały się odbyć również zawody powiatowe, które są eliminacjami do zawodów wojewódzkich. Nie odbywają się też Zarządy Wojewódzkie (Zbigniew Włocki jest jego członkiem- przyp.red.). Był tylko jeden online. To wszystko jeżeli chodzi o działalność statutową. Jeżeli chodzi o działalność bojową to nic się nie zmieniło, wyjeżdżamy na wezwania. Jedyną różnicą jest to, że jesteśmy wyposażeni w środki ochrony osobistej. Mamy maseczki oraz rękawiczki. Nieważne to, czy jedziemy do pszczół, do pożaru, czy do wypadku. Chociaż przy zdarzeniach drogowych pilnujemy się najbardziej. Nigdy nie wiemy, czy nie będziemy mieli do czynienia z osobą zakażoną. Nasza działalność cały czas opiera się w ramach ustawy o ochronie przeciwpożarowej.
Wyjazdów do akcji koronawirus nie odwołał?
Zdecydowanie nie. Wyjeżdżaliśmy do kolizji, usuwamy owady błonkoskrzydłe.
Wrócę jeszcze do zawodów. Domyślam się, że najbardziej szkoda tych najmłodszych? W gminie Bieżuń jest sporo młodych druhów.
Dlatego zawody dla drużyn młodzieżowych robiliśmy co roku. Z reguły jest tak, że organizowane są one co dwa lata jako eliminacje do zawodów powiatowych. U nas młodzież rywalizowała każdego roku. Chcieliśmy stworzyć im pole do rywalizacji, integrować nasze środowisko, oswajać ze sprzętem, a przy okazji dobrze się bawić. W tym roku nie odbyło się kompletnie nic.
Czy boisz się, że może mieć to negatywny wpływ na młodzież, a także na starszych? Że mogą powoli zacząć zapominać i odbijać się Ochotniczych Straży Pożarnych?
Trudno cokolwiek powiedzieć. To się okaże dopiero za rok, jak zaczniemy nowe przygotowania. Duży wpływ na to mają naczelnicy jednostek. Z wieloletniego doświadczenia pracy w Zarządzie Powiatowym wiem, że były jednostki, które miały nawet po trzy drużyny młodzieżowe, a teraz nie mają żadnej. Coś się zmieniło, coś wygasło w tych ochotnikach, myślę tu o naczelnikach, bo to oni organizują pracę z młodzieżą. Choć porównując gminę Bieżuń, a nawet powiat to nie mamy się czego wstydzić na szczeblu wojewódzkim. Porównując struktury, to udział młodzieżowych drużyn należy do najlepszych. Szkoda, że w naszym powiecie nie posiadamy chociaż jednego profesjonalnego toru do ćwiczeń według regulaminu CTIF, na którym moglibyśmy szkolić naszą młodzież, żeby mogła osiągać sukcesy na wysokich rangą zawodach.
Ogólnie rzecz biorąc na naszym terenie nie ma wielkiego problemu z obsadą jednostek?
W mojej gminie nie, trudno mi się wypowiadać za cały powiat. Widzę, że nazwiska w jednostkach się rotują, przybywa nowych członków.
To chyba najważniejsze. Podejrzewam, że większy problem mają duże miasta. Sama struktura ochotników też się zmieniła. Coraz mniej jest zapewne rolników, którzy mogą odłożyć pracę w gospodarstwie i stawić się na wezwanie. Więcej jest tych, którzy pracują poza miejscem zamieszkania.
To prawda. My w Bieżuniu mamy sporo przeszkolonych ochotników i jeszcze nam się nie zdarzyło, żeby wóz nie mógł wyjechać na wezwanie, bo nie było kompletnej załogi. Ale w mniejszych miejscowościach dochodzi do takich sytuacji. Nie jest to oczywiście uciążliwe, bo tak duże jednostki jak Bieżuń reagują w odpowiednim stopniu. Mniejsze natomiast pomagają chociażby przy pomocy w poszukiwaniach, podczas większych pożarów, czy podczas miejscowych podtopień. W zupełności jednostki z KSRG i PSP zaspokajają potrzeby.
Jeszcze przez parę miesięcy będziesz wyjeżdżał do akcji. Skąd czerpiesz siłę? Prowadzisz przecież swoją firmę. Jak to wygląda, dostajesz sygnał i rzucasz wszystko?
Tak, i to czym szybciej, tym lepiej. Średni wyjazd wozu to około 5-6 minut. Prowadzę własną firmę więc mogę sobie na to pozwolić. Telefon mam zawsze przy sobie, nawet jak wychodzę na podwórko to jest on w zasięgu ręki, tak jak i klucze od samochodu, w którym mam kompletne wyposażenie do akcji. Mam praktycznie wszystkie przeszkolenia i chcę do końca to wykorzystać.

Dodaj komentarz