WYWIAD

WSZYSCY SĄ JUŻ TĄ SYTUACJĄ WYCZERPANI

Trwają ferie zimowe. Dla wszystkich uczniów w kraju. W ostatnich dniach przed ich rozpoczęciem pozwolono dzieciom i młodzieży na to, by po wielu tygodniach spędzonych przed komputerami w domach podczas zdalnego nauczania mogły samodzielnie wyjść na dwór i w obecnej aurze korzystać z wypoczynku na świeżym powietrzu. Kiedy dzieci i nauczyciele mogą wrócić do szkół, jak wygląda sytuacja w oświacie i o tym, jak oceniać minione półrocze rozmawialiśmy z prezes ZNP w powiecie Marzeną Więckowską.

– W tym tygodniu zaczęło się zapowiadane przez ministerstwo testowanie nauczycieli klas I-III.

– Tak, ale wszyscy chyba czekają, czy statystyki będą spadały, bo na ten moment wszystko się utrzymuje. Liczba zachorowań jest taka sama i utrzymuje się wysoka śmiertelność. Wychodzi więc, że jest więcej chorych, niż oficjalnie się podaje. Niezrozumiały jest dla Związku brak testowania dla nauczycieli przedszkoli, tak jakby ci pracownicy nie pracowali z dziećmi. Związek monitował ten problem do Ministerstwa Edukacji, media zadają też pytania. Ale pozytywnych decyzji w tym temacie dla nauczycieli przedszkoli jest brak.

– Jak dziś wygląda sytuacja w naszych szkołach? W końcówce zeszłego roku szkolnego nagle przeszliśmy na zdalne nauczanie. Po optymistycznym rozpoczęciu roku znów nastąpiło zamkniecie placówek.

– Tak, we wrześniu wszystko zaczęło normalnie funkcjonować. Związek apelował dużo, dużo wcześniej, zważając na to, że cała oświata – uczniowie, nauczyciele, pracownicy niepedagogiczni to duża grupa zawodowa, duże skupisko ludzi, mające wzajemny kontakt. Domagaliśmy się testów, by przeprowadzić je przed powrotem do szkół, żeby móc wiedzieć, jakie podejmować decyzje. Uważamy dziś, że całe wakacje zostały zmarnowane. Nie przygotowano nauczycieli do kolejnej zdalnej pracy. Nie mieliśmy żadnych szkoleń, nic kompletnie. Dostaliśmy pomoc w postaci „500+”, ale środki te starczyły na zakup klawiatury, słuchawek czy kamer do komputerów, a to tylko kropla w morzu potrzeb. Trzeba podkreślić, że dyrektorzy zostali pozostawieni sami sobie. I nic się nie zmieniło do tej pory. Nie ma jakiejś konkretnej strategii, jakichś przemyśleń. Nie ma wsłuchiwania się w głosy nauczycieli, dyrektorów. Przecież oni i my, nauczyciele, wiemy, jak chcemy, by to funkcjonowało. Wystarczy zapytać środowisko, jak to widzi, w jakim kierunku powinny pójść zmiany. Wystarczy zapytać dyrektorów bezpośrednio lub przez związek ich reprezentujący, zapytać przedstawicieli związków reprezentujących nauczycieli. Ci przedstawiciele mają swoje przemyślenia, wysyłali je do Ministerstwa, wypowiadali się w mediach, ale Ministerstwo zdaje się wiedzieć lepiej. Zarządzający wiedzą lepiej, a wychodzi, jak wychodzi.

– Czyli nikt was nie słucha.

– Nie. Związek domagał się od początku, że trzeba testować nauczycieli. Tu widzieliśmy zagrożenie, że jest 1 nauczyciel i 25-30 dzieci z różnych środowisk, mających różny kontakt. Chcieliśmy, by przesunąć rok szkolny o dwa tygodnie po to, by ci, co wrócą z wakacji mogli się wychorować, jeśli się rzeczywiście podczas wakacji zarazili, ale nie zarażając innych. Chodziło o takie dwa tygodnie kwarantanny. Też nas nie posłuchano. I pozostanie już słynna wypowiedź ówczesnego ministra, że mury nie zarażają. Ale w tych murach znalazły się tysiące ludzi, ogromne środowisko. Nauczyciele zostali pozostawieni sami sobie.

– No i rok szkolny się zaczął. Trochę normalny, w większości zdalny.

– My jako Związek trochę winimy też i organy prowadzące w tym zakresie, i dyrektorów. Bo są pieniądze na doskonalenie nauczycieli. Czyli można było przygotowywać pod zdalną pracę, robić jakieś warsztaty. Bo ten pierwszy okres w marcu to był taki, że każdy nauczyciel jakoś sobie radził. Każdy tak, jak mógł. Ale potem, kiedy już dyrektorzy wiedzieli, że zdalne nauczanie raczej będzie, to kadrę trzeba było przeszkolić. Część nauczycieli młodszych w szczególności sobie poradziła, ale starsi niekoniecznie. A średnia wieku nauczycieli wynosi 50 lat. Oni nie do końca potrafią obsługiwać te nowoczesne platformy komunikacji. Należało z tego zrobić warsztaty, przeszkolić, czy to ze specjalistą z zewnątrz, czy ze szkolnym informatykiem. Ale tego nie uczyniono, przecież mam informacje od członków. W niektórych szkołach owszem, to było, ale nie we wszystkich. Część szkół wprowadziła dzienniki elektroniczne, co ułatwiło komunikację i pracę. A przede wszystkim, od tego zacznijmy, żeby to wszystko dobrze działało, to przecież musi być internet. Szybki. A gdzie taki jest? Pracownie internetowe w szkołach wiejskich są sprzed 10 lat. Oprogramowanie, komputery to starocie. I przede wszystkim szybki internet. Mam kontakt z dyrektorami, którzy często mówią: dziś to internet nam nie działa. Więc kiedy narzucono, że nauczyciele prowadzili zajęcia będąc w szkole, ze swoich klasopracowni komputerowych, to i tak korzystali z własnych laptopów.

– No ale doszły im nowe sprzęty, za te 500 zł.

– Tak, kamerki, myszki, podkładki, klawiatura, głośniki. Na to starczyło. Zmuszona byłam kupić laptop na potrzeby Związku. Taki o parametrach, które mnie interesowały, nagle zdrożał, jego cena drastycznie skoczyła. I nadal nauczyciel zostawiony jest sam sobie. Monitowaliśmy, że trzeba zmniejszyć podstawę programową, nie tylko dla ósmoklasistów, tylko trzeba, by eksperci usiedli, 2-3 miesiące, i pomniejszyli podstawę programową na każdym etapie edukacyjnym. Na każdą klasę, każdy przedmiot. Musi być to zmniejszone, bo perspektywicznie myśląc, zdalne nauczanie będzie pewno cały rok, do czerwca. Podstawa powinna być okrojona. Może w kontekście całej edukacji to da się gdzieś później uzupełnić, ale na ten moment powinna być okrojona. Cóż z tego, że zdjęto dwie czy trzy lektury na egzamin ósmoklasisty? A zrzucanie winy, że dzieci nie opanowały pewnej partii materiałów, na strajk, który był w 2019r., to Einstein by tego nie wymyślił. Jak się nie ma argumentów, sięga się do takich dyrdymałów. Obarcza się nauczyciela. To on jest winny, że uczniowie nie opanowali materiału. No i nie opanują. Rozmawiam z koleżankami, mamy kontakt, czy zdalny, czy osobisty, bo przecież nasze biuro pracuje. I rozmawiamy, jak się pracuje, czy to w podstawówce, czy w szkole średniej, czy z nauczycielami przedszkola. Jest tragicznie. Wszyscy są już zmęczeni, wyczerpani. A jak się rozmawia z rodzicami, to już w ogóle jest katastrofa.

– W jakim sensie?

– Przede wszystkim nie ma chęci wśród dzieci. Dzieci potrzebują kontaktu rówieśniczego, potrzebują wyjścia, potrzebują spotkań, ruchu, inspiracji. Potrzebują bodźców zewnętrznych. A cztery ściany tego nie dają. Koleżeńskich relacji, grupy rówieśniczej nikt i nic nie zastąpi. Nawet niech w domu będzie nie wiadomo jaki sprzęt, księgozbiory, nie zastąpi to grupy rówieśniczej i kontaktu dziecko-nauczyciel. Tu jest problem i tym należałoby się zająć. Nasze Ministerstwo Edukacji nie rozwiązuje problemów, tylko je mnoży. Nauczyciele i tak robią swoje. Również my, jako Związek, oczywiście też robimy swoje. Dostaliśmy polecenie monitorowania tego, jak wszystko działa. Były ankiety, które przeprowadzaliśmy wśród nauczycieli, czyli Związek ma informacje, bo zbieramy je oddolnie, u podstaw. Zarząd Główny ma obraz z całego kraju. O tych wszystkich problemach była mowa. Odbyły się spotkania grup w Ministerstwie, ale czy zajmowano się problemami bieżącymi? Wątpię. Nie zajął się nimi ani poprzedni, ani obecny minister. Nawet nie pokładaliśmy nadziei, że coś się może zmienić na lepsze. Bo to trzeba by przebudować cały system edukacji. I o tym coraz bardziej mówią eksperci. Kiedy była ewaluacja wyników egzaminu ósmoklasisty już po reformie wyszło, że ci ostatni uczniowie w zeszłym roku osiągnęli wyniki słabsze, niż ci wcześniejsi, kiedy istniało gimnazjum. Reforma nie zdała więc egzaminu. O tym związek mówił. Należało opierać się na badaniach, a tu zadziałała polityka. Głosu ekspertów się nie słucha, nie słucha się głosu nauczycieli.

– Wracając do testowania nauczycieli klas I-III. Zaczęło się w ten poniedziałek, ale wcześniej 30-31 grudnia dyrektorzy musieli stworzyć do sanepidu listy tych właśnie nauczycieli.

– Tak, olbrzymia baza danych poszła do sanepidu. Były wyjątki, gdzie ktoś z nauczycieli nie chciał poddać się tym testom na naszym terenie. My jako Związek już od samego początku byliśmy za tym, by nauczyciele byli testowani. Już od wiosny. Że powinniśmy być w tej grupie, co lekarze, że testy powinno się nam robić na bieżąco, bo mamy do czynienia z dużą grupą osób. Powinniśmy być też w tej pierwszej grupie do zaszczepienia, i tu akurat tak się stało. Jednak patrząc na szybkość szczepień dobrze będzie, jeśli będziemy zaszczepieni do końca roku szkolnego, ale chyba i na to się nie zanosi.

– Początkowo, przed wprowadzeniem zdalnej nauki, wiele szkół dotykały kwarantanny personelu i dzieci z powodu zakażenia jednej czy kilku osób. Mieliśmy przecież przykłady i w gminie Lutocin, i w Żurominie.

– Tak, i powodowało to chaos organizacyjny. Uważam, że dyrektorzy mieli olbrzymi problem, żeby robić zastępstwa. Bo z dnia na dzień jeśli wypadnie jeden nauczyciel, czy to polskiego, czy matematyki, to zaburza to realizację pracy całej szkoły. Bo najczęściej taki nauczyciel uczy w kilku klasach. Dezorganizowało to niesamowicie pracę, nie można było planować, tylko żyło się z dnia na dzień. I było to ze szkodą dla dzieci. Gdyby było wówczas testowanie, można by było planować, byłoby to przewidywalne. A tak rano dyrektor nie wiedział, ilu będzie miał pracowników, kogo nie będzie. Wyniki przychodziły w nocy, a rano dowiadywano się, kto trafił w kwarantannę. Współczuję wszystkim, bo to co na nich spadło, to olbrzymia praca. Mają teraz dużo więcej zadań. Przed pandemią każdego miesiąca dyrektor wiedział, co ma zrobić, a teraz gros informacji musi przygotowywać dodatkowo, np. bieżące raporty do kuratorium. Dyrektor jest codziennie w szkole, nie da się, by pracował zdalnie. Tak jak w Związku, biuro jest normalnie czynne. Jest raportowanie, opiniowanie, ocena pracy dyrektorów. Wszystko się normalnie odbywa. Współczuć jedynie można nauczycielom, bo oni na co dzień widzą, co dzieje się z ich uczniami. Mamy tych słabszych, bardziej zdolnych, uzdolnionych. Ci ostatni nie rozwijają swoich umiejętności, a z tymi słabszymi ciężko nadrabiać zaległości.

– A co mówią psycholodzy?

– Mam kontakt z jednym z psychologów na terenie naszego powiatu. On widzi, jak wpłynie zamknięcie dzieci na ich rozwój i boi się powrotu do szkoły. Bo te dysfunkcje nie znikną, one się wręcz pogłębią. Dzieci zostają bez pomocy, bez kontaktu, twarzą w twarz. A kontakt twarzą w twarz to rozmowa z dzieckiem, obserwacja zachowania, jego ruchów, umiejętności komunikacji – to można ocenić tylko na żywo. Dziś może być mniej zachowań, jakie są w grupach rówieśniczych, typu bójki, zaczepki, ale teraz się to przeniosło do internetu. Dokuczanie jest w sieci, nie zniknęło. Tak mówią nauczyciele, że młodzież potrafi sobie różnie dokuczać.

Przy zdalnym nauczaniu i kamerach na lekcjach uwidoczniło się też takie zjawisko, że nie każdy chce pokazać innym swój dom. Rodzic czy dziecko nie boi się nauczyciela, ale boi się reakcji rówieśników. To też problem. Jest długotrwałe zamknięcie, izolacja. I trzeba będzie się z tym zmierzyć.

Rozmawiała: Agnieszka Orkwiszewska

Dodaj komentarz

Kliknij by dodać komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.